"Super Express" dotarł do dokumentu podpisanego przez wiceszefa Kancelarii Premiera Wojciecha Nowickiego (54 l.), adresowanego do posłów, w którym ujawnia wysokość nagród dla urzędników kancelarii. Jak z niego wynika, w 2008 r. otrzymali oni 5,14 mln zł, w 2009 r. 3,3 mln zł, w 2010 r. 2,57 mln zł, a w ubiegłym roku 3,94 mln zł. W sumie 15 milionów złotych.
Jak tak astronomiczną kwotę wypłaconych nagród uzasadnia wiceszef kancelarii? - Zgodnie z regulaminem nagrody członkom korpusu służby cywilnej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przyznaje się za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej. Mają one charakter motywacyjny - twierdzi Nowicki.
Co ciekawe, urzędnicy mogli je dostać za "skuteczne rozwiązywanie problemów i dążenie do podnoszenia standardów wykonywania obowiązków służbowych", czyli za coś, co powinno być normą i należeć do służbowych obowiązków urzędników Kancelarii Premiera.
Według polityków opozycji fakt przyznania tak dużych nagród to skandal. - Kiedyś działacz PRL-owski Jerzy Urban mówił: rząd się sam wyżywi. I oto mamy tego przykład. Przez ostatnie lata słyszeliśmy tyle o zaciskaniu pasa, o ograniczaniu przywilejów władzy, a okazuje się, że były to tylko kolejne puste słowa premiera Donalda Tuska. Jak wiemy, wzrosło zatrudnienie w administracji i najwyraźniej trzeba się było odwdzięczyć nagrodami pociotkom i znajomkom z Platformy Obywatelskiej - mówi Joachim Brudziński (42 l., PiS).