Kancelaria Premiera opublikowała na swojej stronie internetowej fragment listu:
"Chciałem Pana serdecznie zaprosić w swoje strony. A oto kilka słów o mnie, mojej rodzinie i o tym, dlaczego według mnie warto nas odwiedzić.
Nazywam się Marcin Sochocki, jestem 34-latkiem urodzonym i mieszkającym w Płocku. Od 11 lat mam jedną i tą samą żonę (Małgosię), a od 6 lat jestem szczęśliwym tatą Mikołaja (przewlekle chorego).
Do tej pory głosowałem na Pana oraz na Platformę jako na "mniejsze zło". Obawiam się, że w kolejnych wyborach będę musiał ponownie zagłosować na Platformę. Bardzo chciałbym porozmawiać z Panem w nadziei na to, że przekona mnie Pan, iż głosowanie na Platformę nie musi być tylko i wyłącznie wyborem mniejszego zła. Ponieważ uważam, iż pójście do urny nie jest przywilejem, a obowiązkiem młodego Polaka, chciałbym zostać przekonanym, że głos mój i mojej rodziny ma jakiekolwiek znaczenie".
Premier nie przybył na spotkanie z pustymi rękoma, pisze TVN24. Pani domu otrzymała kwiaty, a synek... Króla Lwa. Donald Tusk zademonstrował, że chęć podjęcia dialogu ze swoimi wyborcami zamienia w czyn. Czy teraz będzie regularnie odpowiadał za zaproszenia i kolędował po mieszkaniach w całej Polsce?