Chodzi o prywatny interes wiceministra Burego. Jak wykazała kontrola CBA, polityk PSL złamał ustawę antykorupcyjną. Posiadał 50 proc. udziałów w spółce SO-RES, a prawo osobom pełniącym funkcje publiczne zezwala jedynie na 10 proc. - To raczej kategoria gapiostwa niż cwaniactwa - mówił w czwartek Donald Tusk. Fakty jednak mówią zupełnie co innego... Od 16 do 23 maja "Super Express" zbierał informacje o wiceministrze skarbu i jego udziałach w spółce. Zdobyliśmy wpis z Krajowego Rejestru Sądowego, z którego jasno wynikało, że Bury jest współwłaścicielem rzeszowskiej spółki. Udziały nabył na początku tego roku.
Przeczytaj koniecznie: CBA: Jan Bury złamał prawo
23 maja wysyłaliśmy e-mail do CBA z zapytaniem, czy wiceminister złamał ustawę antykorupcyjną i czy CBA bada ten przypadek. Dwa dni później Biuro poinformowało sekretariat wiceministra, że będzie przeprowadzona kontrola. Burego wtedy w resorcie nie było, był poza Warszawą. Dopiero po telefonie od CBA sprzedał udziały. Następnego dnia w "Rzeczpospolitej" tłumaczył się, że popełnił niezamierzony błąd.
Według oficera CBA, takie tłumaczenie to farsa. - Bury objął udziały w spółce 3 stycznia 2011. Od tego momentu do wszczęcia naszej kontroli minęło prawie 5 miesięcy. Pan minister jest z wykształcenia prawnikiem. Jeżeli taki prawnik jest wiceministrem skarbu odpowiedzialnym za kluczowe sektory Skarbu Państwa i zagapia się na tak długi okres, to nasze państwo ma poważny problem... - mówi nam anonimowo.
Patrz też: Wiceminister skarbu Jan Bury ŁAMIE PRAWO! Złamał przepisy ustawy antykorupcyjnej
Takie jest prawo dla zwykłych Polaków
Ponad dwa lata temu pani Ewa Stokowska - kioskarka z Łodzi - wpadła w kłopoty przez drobiazgowość urzędników. Wszystko za sprawą niewprowadzenia do kasy fiskalnej zapłaty 30 gr za ksero legitymacji studenckiej. Podatek, którego nie zapłaciła kioskarka, to 5 gr. Mężczyzna, któremu kserowała legitymację, okazał się kontrolerem urzędu skarbowego. W konsekwencji szef pani Ewy otrzymał mandat za brak nadzoru w wysokości 200 zł, a kioskarka została skazana przez sąd na 300 zł grzywny i kosztów sądowych.
Takie jest prawo dla ministra
Art. 4 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne jasno mówi, że nie mogą one "posiadać w spółkach prawa handlowego więcej niż 10 proc. akcji lub udziały przedstawiające więcej niż 10 proc. kapitału zakładowego - w każdej z tych spółek". Za złamanie ustawy grozi co najwyżej odwołanie ze stanowiska. Jeśli jednak premier da wiarę jego tłumaczeniom, włos mu z głowy nie spadnie.