"Super Express" dotarł do listu, który wierzyciel prezesa NFZ wysłał do premiera Donalda Tuska (55 l.) z prośbą o interwencję w tej sprawie. Twierdzi w nim, że Paszkiewicz łamie prawo!
Wszystko zaczęło się w październiku 2010 r. Wtedy prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz przed sądem rejonowym zawarł po rozwodzie ze swoją żoną Ewą ugodę przy podziale majątku. Na jej podstawie stał się właścicielem dotychczas wspólnej z żoną działki położonej w gminie Szemud (woj. pomorskie). Według ugody Paszkiewicz miał w ciągu ośmiu miesięcy zapłacić za to swojej byłej żonie 165 tys. zł. Nie zapłacił.
- Zawierając z mężem ugodę, nie spodziewałam się kłopotów. Pojawiły się problemy, więc postanowiłam pozbyć się długu i sprzedać go prywatnej firmie - mówi "Super Expressowi" Ewa Paszkiewicz.
Prezes NFZ pozbywa się majątku
Dług przejmuje firma z Wałbrzycha Consultus Indos. Kiedy nowy wierzyciel informuje prezesa NFZ o nabyciu długu, Paszkiewicz postanawia pozbyć się jedynego majątku, czyli właśnie działki na Pomorzu. W lipcu 2011 r. na mocy aktu notarialnego Paszkiewicz sprzedaje nieruchomość swojej... podwładnej, szefowej mazowieckiego oddziału NFZ i wieloletniej bliskiej przyjaciółce Barbarze Misińskiej (52 l.). Ta umowa budzi wątpliwości. Nie dość, że Paszkiewicz sprzedaje nieruchomość poniżej wartości, jaką ustalił podczas ugody z żoną, to jeszcze zgadza się przyjąć zapłatę w 120 ratach po 2333 złote! - Zbycie nieruchomości doprowadziło do braku możliwości zaspokojenia z majątku Jacka Paszkiewicza - twierdzi Piotr Strupczewski, adwokat reprezentujący firmę Consultus Indos.
Komornik w NFZ
Nie mogąc odzyskać długu, firma, po uzyskaniu na Paszkiewicza klauzuli wykonalności nakazującej niezwłoczną zapłatę całości zadłużenia, zgłasza się do komornika. A ten pod koniec ub. roku przystępuje do egzekucji długu. 14 grudnia do centrali Narodowego Funduszu Zdrowia trafia jego pismo o zajęcie wynagrodzenia Paszkiewicza. Jaka jest odpowiedź NFZ? Informują, że dzień wcześniej prezes NFZ na swój wniosek dostał w gotówce 95 proc. zaliczki na poczet grudniowego wynagrodzenia! - Jak się wydaje, nie jest powszechną praktyką, aby pracownikom sfery budżetowej wypłacać wynagrodzenie z góry, w połowie miesiąca oraz gotówką - uważa mec. Piotr Strupczewski. Pod decyzją o wypłacie w kasie pensji Paszkiewicza podpisuje się główna księgowa funduszu. Niedługo później komornik wlepia jej grzywnę - 500 zł. W uzasadnieniu czytamy, że urzędniczka "zaniechała czynności z zajęciem wynagrodzenia, nie dokonała potrąceń".
Nadal nie płaci
W kolejnych miesiącach, mimo zajęcia komorniczego, NFZ nie przekazuje wynagrodzenia prezesa Paszkiewicza. Pod pismem odmawiającym komornikowi zapłaty w imieniu NFZ podpisał się zaś sam prezes Paszkiewicz. W tej sprawie firma windykacyjna złożyła już cztery pozwy do Sądu Rejonowego w Warszawie. - Skutek jest taki, że fundusz od ponad pół roku nie realizuje dokonanego przez komornika sądowego zajęcia. Koszty takich postępowań w przypadku wygranej obciążą Skarb Państwa - mówi mec. Piotr Strupczewski.
List do premiera Tuska
Dług Paszkiewicza z każdym dniem powiększa się o odsetki. Dziś już wynosi 185 tys. zł. W tej sprawie na biurko premiera Donalda Tuska trafił list z prośbą o interwencję. - Lekceważenie przez Narodowy Fundusz Zdrowia oraz prezesa Jacka Paszkiewicza obowiązującego prawa nie powinno być w państwie prawa tolerowane. Działania te naruszają dyscyplinę finansów publicznych i prowadzą do braku zaspokojenia roszczeń - pisze w nim adw. Piotr Strupczewski. Zapytaliśmy w NFZ, dlaczego prezes nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań i kiedy spłaci dług. - Będzie ciężko uzyskać odpowiedź. Prezes się gdzieś spieszył - poinformował nas rzecznik funduszu Andrzej Troszyński. Obiecał też przekazać nasze pytania Jackowi Paszkiewiczowi. Prawdopodobnie w tym tygodniu mają rozstrzygnąć się jego losy jako prezesa NFZ. Wniosek o jego odwołanie złożył minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (41 l.). Teraz decyzja należy do szefa rządu.