Krzysztof D. rządził spółdzielnią niepodzielnie od wielu lat. Nazywany był "Królem Manhattanu" (Manhattan to osiedle z najwyższymi wieżowcami w Łodzi - red.).
Pod koniec listopada ubiegłego roku prezes został zatrzymany przez policję i usłyszał zarzut karalnej niegospodarności. Chodziło o nielegalny handel położonych w centrum Łodzi działek odkupionych od gminy z 98-procentową bonifikatą, które później Krzysztof D. sprzedał prywatnemu inwestorowi po cenie rynkowej.
Zobacz: Pogrzeb zamordowanego w górach 16-latka. Rodzina pożegnała Marcina Majerczyka [ZDJĘCIA]
W lutym 2014 roku rada nadzorcza spółdzielni odwołała prezesa. Wtedy na jaw zaczęły wychodzić kolejne kompromitujące go fakty. Okazało się, że spółdzielnia zadłużona jest na blisko 35 milionów złotych. Niedawno z tego powodu w niektórych budynkach odłączono prąd, a wiele bloków zaczyna przypominać slumsy. - Nie mamy pieniędzy na nic - przyznaje Antoni Karpowicz (59 l.), dozorca jednego z budynków.
Tymczasem były prezes nic sobie z tego nie robi. Złożył właśnie do sądu pozew o odszkodowanie za utracone zarobki i przywrócenie do pracy. - To się nie mieści w głowie - mówią oburzeni mieszkańcy spółdzielni. - Bankrutujemy, a on ma czelność żądać odszkodowania! Niebywałe! Z Krzysztofem D. nie udało się nam skontaktować.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail