10 każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu rozgrywa się to samo przedstawienie. Przedstawicie PiS zjawiają się z wieńcem i wśród oklasków stałej grupy tzw. obrońców składają go pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim.
Przeczytaj koniecznie: Rodziny ofiar chcą lecieć do Smoleńska i zabrać krzyż. "To nie jest dobry pomysł"
Tak było i w piątek tyle, że nie obyło się bez przeszkód i to dosłownie, bo teren przed Pałacem Prezydenckim jest szczelnie odgrodzony metalowymi barierkami.
- Ja, jako przewodniczący klubu parlamentarnego, jak co miesiąc poinformowałem szefa Kancelarii Prezydenta, że po mszy św. o godz. 8, w miejscu, w którym setki tysięcy Polaków składało kwiaty i zapalało znicze, chcemy uczynić to samo. Informowałem też o tym Komendanta Stołecznego Policji. Jak się okazuje teraz barierki są tak ustawione, że nie możemy dojść – mówił wyraźnie zirytowany Mariusz Błaszczak, gdy tylko okazało się, że delegacja PiS nie może dostać się pod krzyż.
Problem udało się rozwiązać dopiero po kilkunastu minutach. Politycy Prawa i Sprawiedliwości, wycofali się z Krakowskiego Przedmieścia, ale podeszli do samego krzyża i złożyli wieniec. Zostali tam wpuszczeni przez budynek Kancelarii Prezydenta.
Patrz też: Cejrowski: Oszczali ten krzyż, gasili moczem znicze. Władze stolicy nie reagowały
Wcześniej Kancelaria Premiera proponowała, żeby wieniec złożyć nie pod krzyżem, a pod tablica pamiątkową w pałacowej kaplicy. Przedstawiciele PiS postawili jednak na swoim.