Jeżeli przyjąć, że po przegranych w 2007 roku wyborach celem Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników jest podjęcie próby zjednoczenia członków partii, to w ostatnim czasie cel ten znacząco się oddalił. Stało się tak dlatego, że Jarosław Kaczyński jest politykiem o zachowaniach silnie autorytarnych. Jego osobowość bardziej dzieli niż łączy - zatem to on sam jest w znacznym stopniu odpowiedzialny za podział prawicy. Działacze PiS zapowiadają duże zmiany w swej partii w wyniku sobotniego kongresu. Ale ta partia miałaby szansę na wewnętrzną reformę wtedy i tylko wtedy, gdyby jej prezes zechciał uplasować się na pozycji osoby potrafiącej otworzyć się na różne, mocno podzielone dziś środowiska prawicowe. Musiałby się stać postacią jednoczącą polską prawicę. Moim zdaniem dawno już wyzbył się takich umiejętności.
Tak więc jeśli PiS ma ochotę stać się ponownie partią, która mogłaby stanowić realną alternatywę wobec PO - także w sensie statystycznym, nie tylko intencjonalnym - to musi dokonać diametralnej, dramatycznej wręcz zmiany wizerunku. I ten proces Jarosław Kaczyński musi zacząć od siebie samego. Powtórzę: Prawo i Sprawiedliwość musi pokazać, że jest partią w pełni otwartą na polską prawicę, a nie partią, która się zamyka poprzez eliminowanie różnych osób, które z takich czy innych powodów nie pasują Jarosławowi Kaczyńskiemu.
W moich oczach będzie to kongres iście pretoriański i jego obrady nie doprowadzą do niczego konstruktywnego bez zmiany zachowania samego prezesa. Oczywiście każdy szef partii politycznej ma swoich wiernych i zaufanych współpracowników, tyle tylko, że o jego sile i umiejętności świadczy to, czy jest on otwarty na krytykę wewnętrzną dla dobra swojej własnej partii. Moim zdaniem prezes Kaczyński zdecydowanie na taką krytykę otwarty nie jest. Przejawem tego w ostatnim czasie było odejście z Prawa i Sprawiedliwości kilku jego znaczących działaczy - takich jak Ludwik Dorn, Artur Zawisza, Kazimierz Michał Ujazdowski - którzy oczywiście, jak każdy człowiek, mają swoje wady, ale będąc w tej partii, tworzyli ciekawą jakość. Jako osoby zaangażowane w projekt pod nazwą PiS - ale PiS rozumiany jako duża partia prawicowa - stanowili pewną gwarancję tego, że zapoczątkowany przez nich kierunek postępowania będzie kontynuowany. Dziś o kontynuacji nie ma mowy, ponieważ koło prezesa Kaczyńskiego znajdują się ludzie, którzy zachowują się w sposób afirmatywny wobec jego działań, natomiast obawiam się, że mogą go w małym stopniu inspirować.
Wawrzyniec Konarski
Profesor politologii, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i Uniwersytetu Warszawskiego