Przed weekendem związkowcy z kopalń należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej otrzymali list od prezesa. Spodziewali się, że pisze do nich w sprawie podwyżek, które im kiedyś obiecał, o które górnicy upominają się teraz coraz głośniej. Prezes Jarosław Zagórski jak najbardziej napisał do nich w sprawie pieniędzy, ale swoich. Poskarżył się, że jego pensja została zamrożona. "Solidaryzujemy się z Waszymi postulatami" - oświadczył górnikom rozżalony prezes spółki i pozostali członkowie zarządu. Zamrożono im płace, więc postanowili się wspólnie oflagować i poprosili Solidarność o wypożyczenie im szturmówek.
Górnicy: prezes musi odejść
Wśród górników zawrzało. - Dzieje mu się krzywda? A te 50 tys. premii, które dostał w ubiegłym roku za dobre wyniki w spółce? A pieniądze z dwóch rad nadzorczych, w których zasiada? Wyciąga więcej niż premier - tak komentowano w kopalniach krzywdę prezesa.
- Pisze, że się solidaryzuje z naszymi żądaniami podwyżek, ale to chyba tylko takie zagranie. Prezes jest jak Kaddafi, który myśli, że wie, co jest dobre dla jego narodu. Zupełnie nie liczy się ze zdaniem związkowców, łamie przepisy i prawo - mówi Piotr Szereda ze związkowego komitetu negocjacyjnego w JSW. Górnicy nie zamierzają wypożyczyć sztandarów prezesowi. - Skoro jest taki solidarny z naszymi postulatami, to mamy nadzieję, że odejdzie. Jego dymisja jest naszym postulatem od dwóch lat - drwi Roman Brudziński, szef Solidarności w kopalni "Zofiówka".