Czy sprawiedliwe społecznie jest, że każdy z pracujących dokłada dziś do młodych emerytów prawie 2500 zł rocznie? Ustawa sejmowa zakładała, że pracujący Polacy będą musieli sfinansować emerytury pomostowe tylko tym, którzy wykonują szczególne prace wskazane przez większość ekspertów medycyny pracy. Nie będą natomiast musieli płacić wszystkim, którzy otrzymali przywilej wcześniejszej emerytury w przeszłości. W ten sposób uprawnionych do wczesnej emerytury byłoby trzy razy mniej. Ustawa pozwoliłaby docelowo zaoszczędzić 11 miliardów złotych.
Polska jest krajem biednym. Co prawda w ciągu ostatnich 20 lat dzięki naszemu wspólnemu wysiłkowi nasz kraj bardzo się zmienił, ale w Unii Europejskiej biedniejsze od nas są tylko Bułgaria i Rumunia. Warto zapytać, jakie są tego przyczyny i co możemy zrobić, żeby dogonić w poziomie zamożności najbogatsze kraje europejskie. Czy to jest w ogóle możliwe? Owszem, tak. Nie mamy co prawda surowców naturalnych ani bogactwa nagromadzonego w wyniku podbojów, ale jesteśmy zdolnym, pracowitym społeczeństwem.
Nasi eksperci wyliczyli, że gdyby Polska rozwijała się przez najbliższe 18 lat w takim samym tempie jak w poprzednich 18 latach, dogonilibyśmy w poziomie Produktu Krajowego Brutto na głowę mieszkańca najbogatsze kraje UE. Jednym z najważniejszych warunków utrzymania tego tempa jest większy odsetek Polaków pracujących. Dziś pracuje tylko 58 proc. spośród tych, którzy mogliby pracować. Jeszcze gorzej jest z pracującymi w wieku 55-64 lat, bo w tej grupie wiekowej pracuje zaledwie 28 proc. Polaków. A w państwach bogatych? W Szwecji jest to 70 proc., u naszych sąsiadów - w Niemczech - 50 proc., a w Czechach 45 proc.
To jest powód, dla którego popieram ideę reformy, w myśl której wszyscy będziemy pracować do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego, natomiast niekoniecznie w tym samym zawodzie lub na tym samym stanowisku. I dlatego nie zgadzam się ze związkami zawodowymi, które, zamiast szukać sposobów na utrzymanie ludzi jak najdłużej na rynku pracy, żądają, by jak najwięcej z nich wysyłać na wcześniejsze emerytury.
Zawetowanie przez prezydenta tej ustawy rodzi oczywiście pytanie, co dalej? Związkowcy i SLD mówią, że trzeba ten projekt negocjować od nowa. Jestem przekonana, że kolejne negocjacje nie przyniosą zbliżenia stanowisk. Każdy, kto chciał uczestniczyć w dotychczasowych pracach nad tym projektem, mógł to swobodnie zrobić. Mam wrażenie, że związkowcy i politycy opozycji nie odrobili swojej pracy domowej (nie traktowali negocjacji poważnie) i teraz chcą przerzucić winę na kolegów.
Obecny stan prawny jest taki, że jeśli Sejm nie odrzuci weta prezydenta, od 1 stycznia 2009 r. nikomu z nowo uprawnionych nie będą przysługiwały emerytury pomostowe. A to oznacza, że w Komisji Trójstronnej będziemy musieli teraz negocjować: nie komu z nich odebrać przywilej przejścia na wcześniejsze emerytury, lecz komu je przyznać. Nie umiem dziś przewidzieć, w jakim kierunku rozwinie się ta sytuacja. My na pewno będziemy zabiegać o dokończenie reformy emerytalnej w takim duchu, w jakim to przedstawiłam powyżej.
Henryka Bochniarz
Ekonomistka, była minister przemysłu, od 1999 r. prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, wiceprzewodnicząca Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych. Ma 61 lat
Pierwszy krok w dobrą stronę
Jesteśmy usatysfakcjonowani wetem prezydenta do ustawy o emeryturach pomostowych. To jednak dopiero pierwszy krok, aby uporać się z tym ważnym społecznie problemem. Będziemy dążyć do tego, aby obecnie obowiązujące przepisy zostały przedłużone na następny rok. Liczę na to, że rząd wreszcie usiądzie z nami do rozmów, że będzie negocjował, że spotka się z nami premier Tusk.
Artykuł 24 ustawy z 1998 roku o emeryturach i rentach nakłada na rząd i parlament obowiązek uchwalenia specjalnej ustawy dotyczącej emerytur pracowników pracujących w warunkach szczególnych i w szczególnym charakterze. I w tej chwili ta sytuacja, która zaistniała, czyli prezydenckie weto, nie znosi tego obowiązku. On w dalszym ciągu spoczywa na rządzie. Zresztą naszym zdaniem ten odrzucony właśnie rządowy projekt o zniesieniu emerytur pomostowych tak naprawdę też nie realizował tego zapisu. Stanowi on bowiem, że osobom pracującym w trudnych warunkach takie uprawnienia emerytalne po prostu się należą. To, co nam pozostaje w tej chwili, czyli to, czego będziemy się domagać od rządu, to wykonanie tego ustawowego obowiązku. Podsumowując, prezydenckie weto stwarza nową sytuację prawną, w której do problemu będzie się musiał ponownie odnieść parlament. Najlepiej, gdyby zrobił to jeszcze przed końcem tego roku.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność". Ma 53 lata
Musimy dalej ro zmawiać
Oczekujemy, że parlament pochyli się teraz nad wnioskami, które były zgłaszane w trakcie procedowania ustawy o emeryturach pomostowych w parlamencie. Ustawa ta musi zostać naprawiona i poddana ponownemu procesowi legislacyjnemu, by prezydent mógł ją jak najszybciej podpisać.
Druga opcja to wprowadzenie ustawy wydłużającej obecnie obowiązujące zasady do 2011 r., ale my jesteśmy elastyczni i możemy również rozmawiać z rządem o przedłużeniu tych zasad o rok. Ustawa zasadnicza mówi, iż emerytury pomostowe muszą zostać uchwalone. Pan prezydent też zwracał na to uwagę, twierdząc, że nie jest prawdą, iż pomostówek w ogóle nie będzie. Powstaje oczywiście pytanie, czy parlament zdąży z tym przed końcem roku. Gdyby tak się nie stało, zwrócimy się do sądów cywilnych o zasądzenie uprawnień emerytalnych na starych zasadach. Inną możliwością jest zaskarżenie rządu do Trybunału Konstytucyjnego za niewykonanie poleceń poprzedniej ustawy.
Oczywiście będziemy również proponować naszą ustawę obywatelską, pod którą zebraliśmy ponad 700 tys. podpisów. Kolejną opcją jest zbieranie przez nas nowych podpisów pod tekstem pokazującym rząd jako niegodziwca. My jednak zaproponowaliśmy spotkania klubom koalicyjnym, zaproponowaliśmy dialog i negocjacje. W tej trudnej sytuacji trzeba przede wszystkim usiąść do stołu i rozmawiać.
Jan Guz
Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Ma 52 lata