To była atrakcja i nowość na skalę w dzisiejszych czasach niewyobrażalną. Nie wszystkich naturalnie było stać na taki luksus. Połowa mieszkańców chodziła na filmy do jednych sąsiadów, a druga połowa do innych. I pamiętam, nie było wtedy drogich dywanów, nie trzeba było zostawiać butów w antryju, a poza tym część z sąsiadów przychodziła w laciach, bo mieszkali w tej samej sieni.
Problem był z siedzeniem, bo przecież nikt nie miał tyle krzeseł. Dlatego co niektórzy przychodzili ze swoimi ryczkami (krzesełkami). Szkoda, że o tym nie przypomniał sobie prezydent wylatując na szczyt do Brukseli, wziął, by se swoja ryczka, siednął całkiem z przodu i byłoby po kłopotach. Dlaczego z przodu - bo jakby chciał usiąść z tyłu, to by musiał to być taboret z przedłużanymi nogami.