Jak wiele zależy od zdjęcia, politycy przekonali się niejednokrotnie. Złośliwa fotografia może stać się punktem zapalnym do lawiny nieprzychylnym opinii pod adresem ludzi na świeczniku. Prezydent zdaje sobie z tego sprawę, dlatego też woli się otaczać współpracownikami, którzy zadbają o to, by w błysku fleszy wyglądał dostojnie, ładnie i powabnie.
Przeczytaj koniecznie: Prezydent spocił się na mszy
W Pałacu Prezydenckim są już zatrudnieni dwaj fotografowie, ale artyści nie zaskarbili sobie sympatii Bronisława Komorowskiego. Dlaczego? W siedzibie głowy państwa pojawili się jeszcze za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Jak czytamy w „Newsweeku” nowy gospodarz nie ma do nich zaufania.
- Mogą być nieobiektywni i złośliwie pokazywać prezydenta Komorowskiego w złym oświetleniu albo uwieczniać go z głupimi minami – tłumaczy tygodnikowi jeden z polityków PO.
Czy to oznacza, że „starzy” artyści stracą pracę? Nie bardziej mylnego. Zostaną w Pałacu, dostaną wynagrodzenie, ale zdjęć robić nie będą.
- Zlecenia dostanie fotograf, który sprawdził się w czasie kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego oraz drugi z nowych, który wykazał się wystarczającym talentem, by robić zdjęcia pierwszej damie.
„Newsweek” przypomina,że zaledwie kilka dni temu prezydencki minister i doradcy ds. kontaktów z rządem Sławomir Nowak obiecywał, że Pałac Prezydencki rozpoczyna redukcję etatów zatrudnionych pracowników.
Patrz też: Komorowski zwalnia pracowników Kaczyńskiego z Kancelarii Prezydenta
Kancelaria Prezydenta potwierdziła tygodnikowi, że prezydent Komorowski zatrudnił dwóch fotografów. Nowi fotografowie nie obciążyli jednak puli etatów. Jeden z nich jako właściciel firmy wypisuje faktury, drugi jest na umowie-zleceniu. Ich pensje to pilnie skrywana tajemnica, ale artyści zatrudnieni przez Lecha Kaczyńskiego mają już marne szanse na zrobienie sesji prezydenckiej parze.