O spotkaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska w marcu 2008 r. na Helu krążyły do tej pory tylko plotki. Obaj politycy spotkali się, aby szukać kompromisu w sprawie traktatu lizbońskiego. Nieoficjalnie mówiono, że spotkanie było suto zakrapiane. Ale szczegółów nikt nie chciał ujawnić.
Współuczestnikiem tamtego spotkania był Michał Kamiński. "Poszło pięć win. Na trzech, bo ja też uczestniczyłem w tej rozmowie. Sporo, ale taka historia zdarzyła się raz" - pisze w książce. "Obaj bracia lubili piwo, ale Lech, żeby nie utyć, zaniechał piwa i pił czerwone wino. Jarosław też lubi czerwone wino, ma swoją markę, węgierską, ulubioną" - wyznaje Kamiński.
Europoseł wspomina w książce również o prezydenckiej kuchni. "Lech nienawidził, co mnie doprowadzało do śmiechu, gotowanej marchewki. Nie wiem, jak to się działo, ale co kilka tygodni ktoś o tym w kuchni prezydenckiej zapominał i Lech dostawał marchewkę. To go doprowadzało do szału" - wyznaje były spin doktor PiS. "Ani Lech, ani Jarosław Kaczyński nie byli sybarytami (nie prowadzili wygodnego i dostatniego życia). Lubili dobrze zjeść, ale to nie była treść ich życia" - ocenia Michał Kamiński.