"Ciało prezydenta było straszliwie zmasakrowane. Tak jak wielu innych ofiar zwłoki pozbawione były ubrania. Miał oderwaną lewą stopę, prawa noga urwana była pod kolanem. Stracił też jedną dłoń. Twarz była trudna do rozpoznania, bo czaszka prezydenta została zmiażdżona i zdeformowana do wysokości łuku brwiowego. Przy zwłokach położono dłoń i stopę w bucie z fragmentem szarych spodni" - czytamy w "GW".
Przeczytaj koniecznie: Jarosław Kaczyński odwiedził synboliczny grób brata na Powązkach, nie był na Wawelu - ZDJĘCIA
Dlaczego tak ostro? - To była trudna decyzja - mówi nam Czuchnowski. - Tekst powstał kilka miesięcy temu i nawet nie myślałem, że będzie publikowany. Ale po ostatnich wypowiedziach mec. Rogalskiego, zdecydowaliśmy się to wydrukować. Może to położy kres sianiu zamętu przez niektóre osoby - wyjaśnia dziennikarz.
Chodzi mu o ostatnią wypowiedź pełnomocnika rodzin niektórych ofiar smoleńskiej katastrofy. Mec. Rafał Rogalski zapytany przez RMF, czy na Wawelu leży Lech Kaczyński (†61 l.) z małżonką, odparł: "chciałbym mieć tę pewność".
Nam wczoraj powiedział, że jest zniesmaczony tekstem w "GW". - Jest to manipulacja faktami i dowodami. Nigdy nie podawałem w wątpliwość - co do zasady - dokonania identyfikacji ciała prezydenta. W przeciwieństwie do dziennikarzy mam obraz całości materiałów ze śledztwa. I mogę stwierdzić, że nie wszystkie szczegóły podane przez "Gazetę" są zgodne z prawdą - mówi "SE" mec. Rafał Rogalski.
Naczelna Prokuratura Wojskowa nie wypowiada się na temat artykułu "GW". - Jeśli powstał on na podstawie wycieków z tajnych akt, to zostaną wdrożone odpowiednie procedury - skomentował płk Zbigniew Rzepa.