"Super Express": - Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe uznał, że traktat lizboński nie jest sprzeczny z niemiecką ustawą zasadniczą, pod jednym wszakże warunkiem: że prawo europejskie nie może dominować nad prawem krajowym. Co pan sądzi o tej bezprecedensowej decyzji?
Bronisław Komorowski: - Decyzja ta oznacza przede wszystkim "zielone światło" dla ratyfikacji traktatu z Lizbony. Trybunał w Karlsruhe uznał bowiem, że jest on zgodny z konstytucją niemiecką. Zlecił również, aby przed wprowadzeniem traktatu w życie odpowiednio uregulować prawo krajowe. Najważniejsze jest zatem to, że mamy do czynienia z przyspieszeniem tempa ratyfikacji.
- W wywiadzie dla "Super Expressu" znany polityk CDU Willy Wimmer był bardziej krytyczny. Stwierdził, że wyrok podkreślił fundamentalną zasadę suwerenności krajów członkowskich UE. Gdyby bowiem - argumentował - rządy krajów unijnych miały w swych decyzjach podlegać Brukseli, lekceważono by w ten sposób wolę wyborców, w tym przypadku - Niemców.
- Wyrok Trybunału wyraźnie wskazał na istniejące napięcie pomiędzy koniecznością zapewnienia możliwości sprawnego działania Unii Europejskiej, która stanowi również płaszczyznę współpracy międzyrządowej, a koniecznością zagwarantowania demokratycznej legitymacji decyzji podejmowanych na forum Unii Europejskiej. Parlamenty narodowe pozostaną również po wejściu traktatu lizbońskiego w życie podstawowym forum legitymizowania działań władzy wykonawczej. Mamy również do czynienia z pewnym wyzwaniem, które stoi przed Unią Europejską, zwłaszcza teraz - w obliczu ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Zakłada on, że wzmocnieniu ulegnie pozycja parlamentów narodowych, które zostaną wyposażone w większe uprawnienia. Będą na przykład mogły uzgadniać wspólne stanowisko i wpływać na decyzje podejmowane na gruncie europejskim.
- Czy orzeczenie niemieckiego Trybunału stwarza nowe możliwości dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który nie podpisał jeszcze traktatu lizbońskiego?
- Przypomnę, że to prezydent wynegocjował traktat lizboński w obecnej postaci, a teraz jedynie zwleka z jego ratyfikacją. Nigdy jednak nie słyszałem, żeby Lech Kaczyński kwestionował kształt tego traktatu. Mam nadzieję, że nikt nie będzie namawiał głowy państwa, aby skierować go do Trybunału Konstytucyjnego jako rzekomo sprzecznego z polską konstytucją. To postawiłoby prezydenta w bardzo dziwnej sytuacji. Konkurenci polityczni mogliby mu zarzucić brak konsekwencji. Nie sądzę też, żeby decyzja niemieckiego Trybunału miała jakikolwiek wpływ na zmianę sytuacji politycznej w naszym kraju. Polska i Niemcy to dwa zupełnie odrębne państwa, o różnych uwarunkowaniach ustrojowych. Oba chcą też uczestniczyć w procesie integracji europejskiej.
Bronisław Komorowski
Marszałek Sejmu, Platforma Obywatelska
"Dobrze, by Polska poszła drogą Niemiec"
"Super Express": - Spójnik "ale" znowu udowodnił swoją przydatność. Niemcy jak najbardziej popierają traktat lizboński - ALE - przed jego ratyfikowaniem zapewnią prymat prawa krajowego.
Zbigniew Romaszewski: - To słuszna inicjatywa.
- Willy Wimmer, polityk CDU, który był jednym z inicjatorów skierowania traktatu do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, powiedział we wczorajszym "Super Expressie": "Chodzi o zmianę prawa, o specjalną ustawę, która wzmocni pozycję parlamentu w Berlinie wobec decyzji zapadających w Brukseli".
- Polski Trybunał Konstytucyjny - choć nigdzie nie jest to wyeksponowane expressis verbis - w jednym z dawnych orzeczeń zajął zbieżne stanowisko, stwierdzając wyższość polskiej konstytucji nad prawem traktatowym. W gruncie rzeczy jest to naturalne, bo jeżeli konstytucja nadaje prawo i określa procedury przyjmowania traktatów, to oczywiście owe traktaty nie mogą się kłócić z ową konstytucją.
- Traktat lizboński miał usprawnić Unię Europejską. Dziś tworzy ją 27 państw. Jeżeli pod wpływem Niemiec rozlegnie się 27 "ale", czy ten dokument spełni pokładane w nim oczekiwania?
- Uważam, że za pomocą dyrektyw i rozporządzeń Komisji Europejskiej nie da się doprowadzić do integracji państw, bo jest to długi proces - również proces społeczny. Nowe prawo stanowione nie zniweluje bezboleśnie różnic w poszczególnych państwach; różnic, które wynikają z prawa o prawo zwyczajowe. Stąd szacunek dla prawa poszczególnych państw uważam za czynnik bardzo ważny, bowiem decyduje on o możliwościach integracyjnych. Proszę zauważyć, że integracja Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali do momentu powstania Unii Europejskiej trwała dziesięciolecia. A przecież dotyczyła państw o podobnym standardzie cywilizacyjnym. W tej chwili mamy 27 państw niezwykle zróżnicowanych. Obawiam się więc, żeby pośpiech integracyjny nie skończył się tak jak w Jugosławii, gdzie miłujące się narody - kiedy mogły przestać się miłować - zaczęły do siebie strzelać. Proces integracyjny w Europie jest niezwykle ważny. Ale biurokratyzację tego procesu - sprowadzanie go do pisania dyrektyw dotyczących kształtu ogórka - jest nadużyciem.
- Zatem, co Polska powinna zrobić, aby nie tylko zgodzić się z Niemcami w duchu - na zasadzie oczywistości - lecz zatroszczyć się o swoją rację stanu nominalnie?
- Sugerowałbym, żeby prezydent zasięgnął rady Trybunału Konstytucyjnego. Ale wówczas musimy się liczyć z dziką kampanią, że: "Kaczyński nie tylko nie chce podpisać, ale też utrudnia, bo się pyta".
Zbigniew Romaszewski
Wicemarszałek Senatu, Prawo i Sprawiedliwość