Marianna Jadwiga Pawlak nie przypomina prezydenta. Skromna kurtka, ciepłe ubranie, a w ręku miotła - tak wglądała, kiedy spotkaliśmy ją we wsi Pacyna (woj. mazowieckie). Od kilku lat jest na emeryturze. Mieszkańcy tej małej wioski (mieszka tu ok. 200 osób) pod Płockiem nie mają pojęcia, że ich znajoma zajmuje się teraz poważnym biznesem. Dla nich Jadwiga Pawlak to przede wszystkim mama wicepremiera, no i świetna gospodyni.
- Pawlaczka prezydentem? To jakiejś żarty?! Gdzie tam ona do biznesu - zaśmiewa się jeden z mieszkańców wioski. Przyznaje, że o żadnej fundacji nigdy nie słyszał.
O Pawlakowej zrobiło się głośno, kiedy "Dziennik" ujawnił, że jej syn zbudował wokół siebie towarzysko-biznesowy układ. Zdaniem gazety, znajomi Pawlaka robią interesy z Ochotniczą Strażą Pożarną, która dostaje wielomilionowe dotacje z budżetu państwa. Sam Pawlak zaś jest szefem zarządu głównego OSP. A co w tym wszystkim robi mama Pawlaka? Otóż jak informuje "Dziennik", Waldemar Pawlak miał udziały w firmach, które także żyją ze strażackich pieniędzy. Po powrocie do polityki wszystkie podarował albo sprzedał Fundacji Partnerstwo dla Rozwoju. Prezydentem fundacji jest zaś... Marianna Jadwiga Pawlak. - Kiedy pojawiły się perspektywy, że będę pełnił ważne funkcje publiczne, postanowiłem wyjść ze spółki. Władzę przekazałem mamie, bo mam do niej pełne zaufanie. Przepraszam, że mam mamę - tłumaczył się wicepremier. Zachwalał jednocześnie kompetencje matki. - O ile wiem, wspólnie z zarządem dobrze radzi sobie ze sprawowaniem funkcji.
Nawet wieloletni działacze PSL-u nie mają pojęcia, czym zajmuje się kierowana przez Pawlaczkę seniorkę fundacja. Wczoraj chcieliśmy z nią porozmawiać o nowej pracy, ale najwyraźniej nie miała na to ochoty.