Jerzy G. był szanowanym politykiem, a także naukowcem. Jak jednak uznał wczoraj sąd - miał też inne, bardziej krwawe oblicze.
>>> Zabrze: Zatrzymany za usiłowanie kradzieży!
Sędzia, uzasadniając wyrok, nie miał wątpliwości. - Jerzy G. działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia swojego dłużnika - mówił sędzia Jerzy Kapuściok. Do pomocy w zbrodni dobrał sobie wspólników - braci Roberta i Rafała T. oraz Mariusza F.
- Wszyscy sprawcy działali dokładnie według wymyślonego wcześniej planu. Jerzy G. sam zaproponował pretekst, by zwabić swojego wierzyciela do lasu, aby potem go zamordować - uzasadniał sędzia wyrok.
Motywem były pieniądze. Jerzy G. był winny Lechowi F. 800 tys. złotych! Kiedy tamten upominał się o spłatę, były prezydent zaczął nawiązywać kontakty z półświatkiem. Wspólników znajduje w Bytomiu poprzez Tomasza L., mechanika samochodowego, który naprawiał mu auta. To on kontaktuje prezydenta z braćmi T. oraz Mariuszem F.
Jak doszło do zbrodni?
Do zbrodni doszło w sierpniu 2008 r. Lech F. został zwabiony przez Jerzego G. do lasu w Wymysłowie. Tam czekała już wspomniana trójka. Bili dłużnika kijem, zadawali ciosy nożem. Skatowane ciało Lecha F. ukryli w zaroślach. - Wszystko to trwało pięć minut. Wszystko było przygotowane. Nawet dres do biegania, jaki założył jeden z nich, oraz rękawiczki, by nie zostawiać śladów. Sprawcy nie byli zamaskowani. Wiedzieli, że Lech F. już żywy z tego lasu nie może wyjść - podkreśla sędzia Kapuściok.
Pomocnicy Jerzego G. dostali takie same wyroki 25 lat więzienia. Tomasz L. dostał 2 lata w zawieszeniu. On jako jedyny nie brał udziału w zbrodni, nie wiedział też, co tak naprawdę planuje Jerzy G.