Jednak, jak to bywa, stan błogiego spokoju nie potrwał długo. Szwagier tak się nieszczęśliwie podparł, że nacisnął ręką pilota od telewizora. No i się zaczęło!
Siedzieliśmy ze szwagrem na kanapie z rozdziawionymi buziami i chłonęliśmy słowa naszych polityków. Okazało się, że co poniektórzy posłowie i ludzie od prezydenta mają jakieś problemy z "małpkami". Okazało się też, że spożywanie płynów pakowanych w te właśnie "małpki" to nic innego, tylko alkoholizm w prostej postaci.
Przytłoczeni nieco zoologicznym problemem rządzących naszym krajem postanowiliśmy pocieszyć się ze szwagrem odrobiną naleweczki. Ale żeby nam żony nie mówiły, że jesteśmy jakimiś tam alkoholikami, wypiliśmy ze szwagrem trochę więcej, niż mieści się w "małpce". Dzięki temu radosny klimat niedzieli szybko powrócił.