Ksiądz Józef W. przybył do parafii Matki Boskiej Pośredniczki Łask w Szlachtowej 15 lat temu. Szybko zjednał sobie ludzi, co wśród górali nie jest takie proste. - Wspaniały kapłan, takie kazania głosił, że ludzi za serce ściskało - wspominają parafianki. Do tego duchowny miał zacięcie do interesów. Wystarał się o dotację od wojewódzkiego konserwatora zabytków na renowację zabytkowego kościoła z unikatowym ikonostasem. Potem obmyślił... plan wspierania transgranicznych wędrówek nietoperzy i dostał kolejne pieniądze z Funduszu Ochrony Środowiska. Pojawiły się następne pomysły. - Naszego proboszcza musiała omamić mamona, spodobało mu się posiadanie dużej gotówki - mówi pani Genowefa (80 l.) z Jaworek.
Parafianie nie mieli pojęcia, że ich parafia tonie w długach, aż do momentu, kiedy proboszcz postanowił zrezygnować z posługi. Były uroczysta msza pożegnalna, kwiaty i łzy. Dopiero wtedy członkowie rady parafialnej zaczęli studiować księgi rachunkowe i dopatrzyli się ogromnego debetu. Jego ostateczna suma nie jest znana, ale we wsi mówi się nawet o kwocie 2,5 mln zł.
Jak ksiądz doprowadził do takiego zadłużenia? Zaczął robić ogrzewanie geotermalne. Robotnicy zrobili odwierty na głębokość 120 metrów i nie dostali za to zapłaty. Zaciągał pożyczki u lokalnych przedsiębiorców na odnowę elementów świątyni, ale nie wiadomo, co się stało z tymi pieniędzmi.
- Na razie chcemy się dokładnie przyjrzeć, jakie długi ma nasza parafia i w jaki sposób one powstały. Nie wykluczamy, że będziemy musieli zawiadomić prokuraturę - mówi jeden z nowych członków rady parafialnej. A ksiądz Józef W.? Wyjechał i jest nieuchwytny...
Zobacz: Tajemnicza śmierć zakonnika pod Opolem. Od tygodnia zastępował proboszcza, po czym...
Polecamy: Bielsk Podlaski. Pijany prawosławny proboszcz miał pobić parafianina i zgwałcić jego żonę!