Jeden ministrantów, szesnastoletni chłopiec który miał być molestowany przez księdza Stanisława, w końcu nie wytrzymał milczenia i opowiedział w szkole w Lipie o tym, że był molestowany przez księdza. Zrobił to podczas lekcji religii. Po prostu wstał i w obecności całej klasy opowiedział wikaremu o całej sytuacji.
Do przestępstwa miało dojść w zakrystii parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Lipie. To tam proboszcz miał dopuścić się molestowania ministranta.
Prowadzący lekcję religii młody ksiądz natychmiast zgłosił sprawę dyrektor szkoły a ta powiadomiła organy ścigania i kurię.
Dziwnym trafem Stanisław M. zniknął z parafii. Na szczęście jednak zdołano go znaleźć, zatrzymać i przesłuchać. Na początku proboszcz do niczego się nie przyznawał, ale po dwóch tygodniach w areszcie zmiękł i... zmienił zeznania. Przyznał się do molestowania czterech chłopców. Mieszkańcy wioski przeżyli szok, a wielu z nich długo nie chciało uwierzyć w słowa ministranta.
Na podstawie zebranych do tej pory materiałów prokuratura w Tarnobrzegu przedstawiła księdzu cztery zarzuty. – Dotyczą one doprowadzenia czterech małoletnich poniżej 15. roku życia do poddania się innej czynności seksualnej w latach 2001-2018 – informuje Krzysztof Głuszak, zastępca prokuratora okręgowego w Tarnobrzegu. To znaczy, że ksiądz swoich haniebnych czynów miał dopuszczać się aż przez siedemnaście lat. W tym czasie pełnił funkcję proboszcza w dwóch podkarpackich parafiach: w Otroczu i Lipie.
Sąd już zdecydował o tymczasowym areszcie dla proboszcza. Duchowny trafił za kratki na trzy miesiące. Teraz prokuratura skieruje akt oskarżenia do sądu. Zboczeńcowi w sutannie grozi nawet 12 lat więzienia.