Kolejny dzień procesu matki Madzi rozpoczął się o godzinie 9.30, Katarzyna Waśniewska (23 l.) musiała więc wstać skoro świt, by zrobić z siebie piękność, na widok której mężczyznom szybciej zabiją serca. A chodziło o jednego mężczyznę - Bartka. Nie widzieli się od roku i teraz małżonkowie mieli sobie spojrzeć prosto w oczy.
Seksowna elegancja
Matka Madzi wystroiła się jak na randkę. Elegancki czarny żakiet był rozpięty. Pod nim niedopięta biała koszula odsłaniała głęboki dekolt. Czarne szpilki podniosły jej pośladki, które podkreślały jeszcze obcisłe czarne spodnie. Usta, raz po raz zalotnie muskane języczkiem, zdobiła czerwona szminka. - Chciała wyglądać jak najbardziej atrakcyjnie, dlatego założyła wysokie szpilki, seksowną czerń, elegancko uplotła włosy. Takie zachowanie wypływa z kobiecej natury, przecież miała po miesiącach rozłąki spotkać się z mężem i wypaść przed nim ponętnie - ocenia Piotr Krajewski, wybitny stylista i projektant mody.
Gdy Bartek wszedł na salę rozpraw, na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec, a jej oczy rozbłysły nieznanym dotąd blaskiem. Ale zgasł bezpowrotnie, gdy Bartek nie odwzajemnił jej spojrzenia. Stanął przed sądem i zeznawał, jakby jej nie było. Bo dla niego już przestała istnieć, o czym napisał w swoim pamiętniku.
Bartek pojawił się w Sądzie Okręgowym w Katowicach w towarzystwie siostry Pauliny B. Zmienił się, założył elegancką nowiutką marynarkę, koszulę, dżinsy i modne okulary z grubymi oprawkami. Teraz nosi dłuższe włosy zaczesane na bok. Nie miał obrączki na palcu i potraktował żonę niezwykle chłodno. Od tego momentu Waśniewska pobladła, siedziała przygarbiona. Rozluźniła się dopiero, gdy Bartek opuścił salę.
Kolega podejrzewał Bartka
Podczas wczorajszego procesu pierwsi zeznawali dziadkowie Bartka. To był bardzo wzruszający moment, gdy Helena W. wspominała Madzię, którą widziała na dobę przed śmiercią. - Była spokojna, dużo gaworzyła, wszyscy byli nią zachwyceni - mówiła. Paulina B., siostra Bartka, opowiadała, jak Waśniewska porzuciła Madzię na dwa tygodnie.
Zaskakujące okazały się zeznania Tomasza M., kolegi Bartka, który jako jeden z ostatnich widział Madzię żywą. - Miałem wrażenie, że w plecaku, który Bartek miał na plecach, są zwłoki Madzi, że jestem świadkiem czegoś ważnego, tym bardziej byłem przerażony, gdy okazało się, że Madzia zniknęła i że zginęła wtedy, kiedy ja czekałem w samochodzie - opowiadał przed sądem. Kiedy tego samego dnia spotkali się i Bartek powiedział mu o "porwaniu", świadkowi wydało się dziwne, że nie zapalił papierosa, choć robił to zawsze w nerwach.
Zeznania Bartka zaczęły się w nerwowej atmosferze. Na standardowe pytanie sędziego: "Co pan wie o sprawie?", odrzekł, że chyba nie ma sensu, by opowiadał o tym po raz kolejny. Sędzia kazał mu jednak zeznawać. Ojcu Madzi załamywał się głos, gdy kolejny raz opowiadał, jak żona relacjonowała mu wypadnięcie dziecka z kocyka. Nie powiedział jednak niczego nowego, co mogłoby stanowić przełom dla sprawy. Termin następnej rozprawy wyznaczono na 8 lipca.