Relacja z procesu Katarzyny Waśniewskiej NA ŻYWO. Poniżej zapis relacji:
9.40 W budynku sądu jest już prokurator i obrońca Katarzyny Waśniewskiej.
9.45 Sąd rozpoczyna posiedzenie. Dziennikarze zostali wpuszczeni na salę.
10.00 Na rozprawie nie stawił się świadek Szymon K.
10.01 Rozpoczyna składać zeznania Żaneta N. Kobieta znalazła leżącą na chodniku nieprzytomną Katarzynę Waśniewską.
- Ja szłam z córeczką, przede mną szło jeszcze dwóch mężczyzn, sama ich puściłam. Było ciemno. schodząc z kładki przy ul. Legionów jest taki zaułek. I moja córka powiedziała wówczas: mamo patrz, ktoś tam leży. córka bardzo się wystraszyła i chciała iść do domu. Ale powiedziałam żebyśmy podeszły. Zaniepokoił mnie wózek stojący przed tą leżącą osobą - mówi.
10.10 Nie stawił się także świadek Mateusz K.
10.11 Żaneta N. zeznaje, że nic jej nie łączy z Katarzyną Waśniewską. Kobieta jest jej zupełnie obca - kojarzy ją tylko z widzenia - widziała ją parę razy z wózkiem na spacerach.
Żaneta N. mówi, że gdy Waśniewska usłyszała sygnał karetki ożyła - klęknęła przy wózku i miała pytać, gdzie jest jej Madzia. Powiedziała wtedy także, że ją ukradli ( - Madzię - przyp. red.).
10.13 Katarzyna Waśniewska leżała cały czas na chodniku. Po pogotowie zadzwoniło dwóch chłopaków, którzy także przechodzili obok. Żaneta N. mówi, że nie znali oni Waśniewskiej. Szybko odeszli z miejsca, gdzie leżała mama Madzi.
Sąd odczytuje protokoły z zeznaniami Żanety N.
10.20 Katarzyna Waśniewska ma na sobie czarne spodnie, czarną marynarkę i biała bluzkę. OD początku rozprawy pilnie notuje. Tym razem postawiła na delikatny makijaż, włosy upięła bardzo starannie.
10.25 Świadek mówi, że dla niego nienormalne jest, jak ktoś udaje, że jest nieprzytomny. Zdaniem świadka takie zachowanie wskazuje, że wszystko jest zaaranżowane. Prokurator prosi o zaprotokołowanie wypowiedzi.
10.30 Żaneta N. opowiada, jak wyglądała sytuacja po przyjeździe karetki, jak zachowywała się rodzina Waśniewskiej, która szybko pojawiła się na miejscu:
- To było bardzo krótko od chwili, gdy uklęknęła przy wózku do przyjazdu karetki. Potem panowie z karetki szukali czegoś, czym miała dostać w głowę. Oni wiedzieli, że dostała czymś w głowę, bo zabrali ją do środka, do karetki. Widziałam, jak ona płakała. Musiałam stać przy tym wózku i czekać na policję. Potem przyleciała, jako pierwsza, mama oskarżonej. Potem pojawił się Bartek z kolegą z samochodem, a potem teściowie.
Teściowa była zdenerwowana, paliła papierosa na chodniku. Mama Katarzyny była w karetce, potem do karetki wszedł Bartek. A mnie kazano czekać. Był tam jeszcze brat oskarżonej. Kiedy przyjechało pogotowie, to brat oskarżonej, Marcin wyszedł zza bloku, jakby wcześniej obserwował, co może się stać, kto ją znajdzie. To się zbiegło w czasie z przyjazdem karetki - ona wstała, a brat się pojawił i zaczął rozmawiać przez telefon. Spokojnie chodził i rozmawiał.
10.35 - Ja sama jestem matką, gdybym wiedziała, że tak zrobisz dziewczyno, to bym ci nie pomogła! Można było dziecko oddać do okienka - mówi świadek.
10.43 Aleksander K. to jeden z mężczyzn, którzy znaleźli Waśniewską - podobno przeszedł kurs ratownictwa i od razu chciał pomóc leżącej na chodniku mamie Madzi.
10.45 To on zadzwonił na pogotowie.
11.00 Dzisiejsi świadkowie nie mają kluczowego znaczenia dla przebiegu śledztwa. Na sali sądowej jest spokojnie, nawet Waśniewska rzadziej konsultuje się ze swoim obrońcą. Głównie skupia się na notowaniu i czytaniu dokumentów.
11.05 Sąd dopytuje świadka o to, czy Waśniewska była przytomna.
- Potrząsałem ją, tak jak potrząsa się człowiekiem, który zemdleje. Kiedy zadzwoniłem po karetkę to jakoś szybciej to poszło, chociaż robiłem cały czas to samo. Wcześniej nic to nie dawało - mówi świadek.
Takie same odczucia miała zeznająca wcześniej Żaneta N. Ona również twierdziła, że Waśniewska wybudziła się, gdy usłyszała karetkę. Świadek sugerował nawet, że wszystko wyglądało na zaaranżowane.
11.17 Obrońca dopytuje świadka, czy na miejscu były jakieś inne osoby oraz skąd załoga karetki wiedziała o zaginięciu dziecka. Świadek mówi, że ktoś przechodził, ale nikt się nie zatrzymał. Dodaje, że najprawdopodobniej Żaneta N. powiedziała o zaginięciu dziecka, ale nie jest pewien.
Świadek nie może powiedzieć, czy Katarzyna po wybudzeniu dzwoniła do kogoś. Nie pamięta już.
11.20 Prokurator nie ma pytań do świadka.
11.22 Kolejny świadek to Marzena P. Kobieta mówi, że nic nie wie w tej sprawie - wszystko stara się wymazać z pamięci.
11.40 Marzena P. jest bardzo zestresowana. Przyznaje, że inny świadek - Jadwiga J. zwyzywała ją na korytarzu. Dokładnie mówiąc - nakrzyczała na nią. Sędzia informuje ją, że znieważenie jest ścigane z oskarżenia prywatnego.
11.45 Obrońca pyta o obecne relacje świadka z Jadwigą J.
- Nie mamy żadnych relacji. Nie widuję się z nią. Praktycznie od kwietnia, lub maja ubiegłego roku. Ona bez przerwy opowiadała o tej sprawie, a ja nie byłam tym zainteresowana. Kiedy widujemy się na mieście mówię jej tylko "dzień dobry".
Sąd pyta także o znieważenie Marzeny P. przez Jadwigę J.:
- Ja weszłam, powiedziałam dzień dobry, ona powiedziała, czy jestem na nią złą. Powiedziałam, że tak, że skoro chciała uczestniczyć w tym wszystkim, to dlaczego wciągnęła mnie w to. Po tym, zaczęła mnie wyzywać. Ja wyszłam. Może nie wyzwisk, ale nakrzyczała na mnie mocno. Nie chcę nic z tym robić, chcę stąd wyjść tylko.
11.50 Pojawia się świadek Paweł G.
11.55 Paweł G. informuje sąd, że nie wie czemu jest świadkiem. O sprawie dowiedział się od babci - Jadwigi J.
12.00 Sąd zapytał, kiedy ostatni raz mężczyzna miał kontakt z babcią. Okazuje się, że w sierpniu ubiegłego roku.
12.08 Kolejny świadek to Natalia P.Kobieta jest dawną koleżanką Waśniewskiej. Później kontakt im się urwał, by odnowić się po informacji o porwaniu Magdy.
- Odwiedzałam ją w szpitalu każdego dnia wielokrotnie. W czasie tych naszych spotkań rozmawiałyśmy i o tym, co kiedyś było i o tym, co się teraz wydarzyło - mówi Natalia P.
12.10 Natalia P. przyznaje, że nie dopytywała oskarżonej, w jaki sposób udzieliła pierwszej pomocy swojej córce.
- Ona sama też o tym nie mówiła. Powiedziała tylko, że udzieliła takiej pomocy, a ja powiedziałam, że to dobrze.
12.20 Sędzia pyta Natalię P. czy jej zdaniem Katarzyna W. mogła udzielić pomocy niemowlęciu.
- Niemowlęciu nie. Chociaż ten kurs, który przeszłyśmy razem, obejmował procedury udzielania takiej pomocy także niemowlętom - odpowiada świadek (mowa o kursie pierwszej pomocy, który P. i Waśniewska przeszły razem).
12.25 Natalia P. przypomina, że na kursie uczono ich, by zawsze wzywać pogotowie, a dopiero później prowadzić akcję reanimacyjną.
Przypomnijmy, że Katarzyna Waśniewska miała koleżankom z celi mówić, że nie wezwała pogotowia, gdyż wiedziała, że Madzia nie żyje.
12.26 Natalia P. mówi, że Waśniewska zawsze mówiła, że Madzia wypadła jej z rak, że był to nieszczęśliwy wypadek.
12.40 Natalia P. szeroko opowiedziała o tym, jak wyglądały jej kontakty z Waśniewską. Katarzyna miała odwiedzić ją w Krakowie - po tym, jak uciekła od męża z Łodzi, gdzie mieszkała w mieszkaniu Rutkowskiego.
W Krakowie Waśniewska zabrała P. na spotkanie z dziennikarzem w jednej z pizzerii.
- Ja stwierdziłam, że to nie będzie dla niej dobre i przerwałam to spotkanie. Przeniosłyśmy się w inne miejsce. Pytałam w jakim celu się spotkała z tym człowiekiem. Odpowiedziała, że były to jakieś sprawy związane z książką - opowiada świadek.
Kiedy usiadła z W. na piwie zapytała ją "jak to jest zarabiać na śmierci własnego dziecka?". Oskarżona miała odpowiedzieć, że "z czegoś musi żyć". - Na tym rozmowa w tym temacie się zakończyła - dodaje Natalia P.
12.50 Katarzyna W. noc spędziła u swojej koleżanki. Potem pojechała do Warszawy i kontakt się urwał - przynajmniej realny. Podobno wysyłały sobie jeszcze sms-y. Raz Waśniewska poprosiła o sprawdzenie biletów lotniczych do Anglii, do Londynu. Świadek podał przykładowe ceny i tym razem kontakt się urwał.
Trwa 15-minutowa przerwa.
13.00 Zeznaje Jadwiga J.
13.04 Jadwiga J. przekonuje sąd, że jest wiarygodnym świadkiem. Sędzia Chmielnicki odpowiada, że to oceni sąd.
13.10 Jadwiga J. potwierdza przed sądem swoje wcześniejsze zeznania. Zeznawała, że 20 stycznia 2012 r., ok. godz. 15 - na cztery dni przed śmiercią Magdy - widziała Katarzynę W. w parku Żeromskiego.
13.11 Świadek dodaje, że widziała także dziecko, które "ogólnie wyglądało źle".
13.19 Jadwiga J. podaje bardzo dużo szczegółów, kolory ubrań, wózka, często zbacza z tematu. Sędzia zaczyna się denerwować: - Obowiązują takie zasady gry - i jest to regulowane przepisami - że ja mogę Pani przerwać, mimo, że to niegrzeczne. Ale Pani mnie nie może. Proszę mówić o rzeczach istotnych dla sprawy - mówi/
13.20 Co ciekawe po pokazaniu świadkowi zdjęć wózka, Jadwiga J. zapewnia, że nie był to wózek, który widziała w parku.
13.40 Jadwiga J. zachowuje się trochę jak nadgorliwa sąsiadka, która musi wszystko wiedzieć... Bardzo drobiazgowo opisuje miejsce w parku - dół, który miał przypominać grób...
W pewnym momencie mówi: - To może ja podam wymiary - mówi świadek.
Po tej wypowiedzi zebranym na sali ciężko ukryć wesołość.
13.48 Obrońca proponuje, by Jadwiga J. zeznawała na siedząco
- Ale, że co? Że dlaczego? No proszę powiedzieć. Pan się cały czas uśmiecha, ja to widzę i też czuję się nieswojo - odpowiada świadek. Jadwiga J. będzie mówić dalej na stojąco.
13.50 Jak zapewnia Jadwiga J. w kolejnych zdaniach, rozpoznała wszystkie trzy osoby - w tym Katarzynę W. - które jej zdaniem miały kopać dół w parku.
- Ja wiem, kim one są, te dwie osoby, ale nie chcę ujawniać ich tożsamości. Boję się, czuję się zagrożona. Wszyscy jesteśmy mieszkańcami Sosnowca i ja te osoby widywałam, i widuję na ulicy - tłumaczy świadek.
14.00 Dziennikarzom TVN24 udało się zapisać całe zeznania Jadwigi J.:
- Mijając ruiny zobaczyłam wózek stojący przy krzakach na ścieżkach i widziałam dziecko. Chciałam też powiedzieć, że widziałam tam trzy osoby. Wózek był kolorem jasno cytrynowy, połączony z szarym. Kółka nieduże, oponki wąskie, pojedyncze. Widziałam także dziecko. Dziecko wyglądało źle, cera siwo blada, bardzo maleńka główeczka, chudziutka, kocyk koloru bladoróżowego.
To nie był ten wózek, jaki pokazano mi na dokumentacji zdjęciowej. Wracałam przechodząc koło parku około 14. W parku była cisza, nie było nikogo. Ja już wracałam do domu, a mieszkam niedaleko od ruin. Postanowiłam wstąpić tam i zobaczyć, co zrobiła ta trójka ludzi. Oni wyglądali na rodzinę, byli z wózkiem z małym dzieckiem.
Podejrzewałam, że oni chcą otworzyć tam kiosk. Bardzo chciałam zobaczyć, co tam powstało. Stojąc na ścieżce zobaczyłam śmieci. Zdziwiłam się, że taki wielki wysiłek… - wyglądali, jakby równali teren. Byłam zaskoczona, bo nie zobaczyłam nic. To było klepisko, ze ścieżką od torów. Niczego tam nie zauważyłam, tam nic nie było zrobione. To wzbudziło moje podejrzenia, przecież ja nie jestem chora. Weszłam na ruiny, widziałam, że oni tłukli tam w cegły, tam musiało być coś zrobione. Jak weszłam to było duże przeżycie. Zobaczyłam belki, ułożone w nieładzie, najdłuższa miała w sobie metalowy pręt. Oprócz tego był kamień, ogromny, wielkości 40 do 80 cm. Przed ścianą zobaczyłam dół, bardzo dokładnie wykopany, jak na cmentarzu.
Podam wymiary, oczywiście szacunkowe: ok. 30 cm na 50cm, był dosyć głęboki ok. 50 cm. Dno było wyprofilowane, wykantowane, jak na cmentarzu na świeżo. Od ścieżki były koleiny od wózka, ślady od kółek, i te ślady zatrzymały się przed dołem, tam gdzie leżały śmieci. Te śmieci to: opakowanie po chrupkach, puste opakowanie po batoniku, puszki po piwie, leżało też tam dużo niedopałków. Pytałam wnuczka, co to mogą być za papierosy i piwa. Denerwuję się, zapomniałam, co ważnego miałam powiedzieć…
14.10 Jadwiga J. konkluduje, że jej wrażenie z miejsca w parku, które zobaczyło było takie: "te pieruńskie meliniarze chcieli zakopać tu dziecko".
14.20 Jadwiga J. mówi bardzo emocjonalnie. Jest pewna, że do śmierci Magdy doszło wcześniej i informacja o tym, że Madzia zginęła 24 stycznia jest kłamliwa. Sędzia w pewnym momencie uderza młotkiem.
14.30 Na pytanie, czy J. widziała jak Waśniewska grzebie ciałko, odpowiada: - Sam moment wkładania zwłok? Nie. Ja widziałam osobę w zielonej kurtce odchodzącą od wózka i przechodzącą w krzaki, która coś niosła.
14.30 J. twierdzi także, że widziała Waśniewską na pogrzebie Madzi. Rzekomo Rutkowski miał ją prowadzić pod rękę. Tutaj świadek rozmija się z prawdą - Waśniewska była tego dnia w areszcie.
14.48 - Weszłam na ścieżkę prowadzącą do ul. Orlej. Wówczas wózek widziałam z przodu, co było ciekawe, co rzucało się w oczy. Wózek przykryty był ceratką, środek wózka był sterczący, a boki wózka zapadnięte. Oglądałam się dyskretnie, ale ona robiła ciągle to samo. Zastanawiałam się, czy podejść, czy spytać, czy coś się stało.
Ale przestraszyłam się, bałam się tej jej nerwowości. Ona wyglądała dziwnie, zachowywała się nerwowo. Wyczuwałam intuicyjnie, że ona chciała zrobić coś z dzieckiem. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Wiedziałam, że coś takiego mnie spotkało, z zaskoczenia, ale nie zdawałam sobie wtedy sprawy, czego to zdarzenie może dotyczyć. Przeszłam do parku, zatrzymałam się, bo chciałam zobaczyć, co będzie robiła - zeznaje dalej J.
15.10 J. wyznaje, że żyje sprawą śmierci Madzi od początku i bardzo uważnie śledzi wszystkie doniesienia. Jej zdaniem do mordu doszło wcześniej - 20 stycznia, kiedy to widziała Waśniewską. Jej zeznania są chaotyczne:
- Był dzień 21 stycznia, wnuczek odsypiał, powiedziałam mu, że idę do parku. Było po godz. 9 kilka minut. W nocy nie spałam, nie mogłam. Wyszłam z domu, pogoda znów była fatalna. Dochodząc do krzaków przed ruinami usłyszałam, że zamiauczał maleńki kotek, wpadłam na ruiny, szukałam kotka tam, wołałam go. To działo się szybko, ja też się bałam. Kotka nie było, ale zobaczyłam miejsce, które wydało mi się dziwne: widać tam było wyklepane miejsce, wyrównane. Wydało mi się dziwne, że wystawały końcówki listków i kawałki cegły, wszystko było wklepane. Tamten dół, który widziałam 9 stycznia był pusty i nienaruszony. Wtedy pomyślałam, że tutaj zostało zakopane dziecko. Bardzo się przestraszyłam - mówi.
Potem dowiadujemy się, że J. nie zna osobiście rodziny Waśniewskiej, ale bardzo dużo o niej słyszała...
15.16 Jadwiga J. podtrzymuje swoje wcześniejsze zeznania, chciałaby je jedynie uzupełnić. Dalej nie rozpoznaje wózka Waśniewskiej pokazywanego jej na zdjęciach.
15.30 J. twierdzi, że w parku z Waśniewską była jej matka i brat. Waśniewska nie reaguje na te słowa. Może delikatnie odchyla się na ławce.
15.39 J. mówi, że do pogrzebu nie była pewna, kto towarzyszył Waśniewskiej. Nie chciała nikogo niesłusznie oskarżać...
Nikt nie ma pytań do świadka. Na dziś to koniec rozprawy - kolejny termin - 7 maja. Przesłuchani zostaną: Tomasz M., Bartłomieja W., Heleny W., Tadeusza W., Pauliny B., Mateusza C. Będą to członkowie rodziny, powinowaci, więc jeśli będą się tego domagać, sąd może wnieść o wyłączenie jawności.
Na 12 maja zostali wezwani brat oskarżonej i jej ojciec.
Na czerwiec planowane jest przesłuchanie biegłych.