Ta pikantna afera na dobre zaszkodziła karierze prawicowego polityka, który wcześniej budował wizerunek kochającego ojca, oddanego męża i gorliwego katolika walczącego o rodziny. Nagle jednak okazało się, że jest szantażowany przez prostytutkę!
Nic dziwnego, że poseł domagał się utajnienia procesu, w którym występuje jako pokrzywdzony - ofiara szantażystki i jej wspólników. Sam też się nie stawił w sądzie, wysłał tylko swojego adwokata.
Zobacz: Poseł Szeliga, szantażowany przez prostytutkę, wydał oświadczenie
Ten na wstępie rozprawy usłyszał, że będzie ona utajniona tylko częściowo - za zamkniętymi drzwiami Magdalena I. zeznawała najbardziej intymne szczegóły całej afery. Reszta rozprawy odbyła się jednak przy udziale dziennikarzy.
- Poseł jest osobą publiczną. Całkowite wyłączenie jawności toczącego się procesu godziłoby w prawo obywateli do kontrolowania, czy polityk godnie ich prezentuje - tłumaczyła swoją decyzję sędzia Beata Górna-Gielara.
Czytaj: Jak prostytutka szantażowała posła Szeligę
Co usłyszeliśmy na jawnej części procesu? Że Magdalena I. nie przyznaje się do winy. Podobnie jak jeden z jej wspólników - Przemysław S. (26 l.). Mężczyzna przekonywał, że nie szantażowali posła, a "akcja" - przeprowadzona w grudniu 2012 roku - miała tylko dokuczyć Szelidze.
Polub Se.pl na Facebooku