Tym razem lekarze usunęli Zbigniewowi Relidze część wątroby. To była już kolejna od maja 2007 roku poważna operacja. Wówczas profesor dowiedział się, że ma raka płuc. Kiedy szedł do szpitala na skomplikowany zabieg usunięcia guza z lewego płuca, miał nadzieję, że na tym się skończy jego cierpienie. Niestety, kilka miesięcy później pojawiły się przerzuty w prawym nadnerczu. Była więc kolejna operacja, a po niej następna - usunięcie z jamy brzusznej węzłów chłonnych. W międzyczasie po niezwykle silnej chemioterapii profesor niemal otarł się o śmierć. Stracił prawie wszystkie białe krwinki, które bronią organizm przed chorobami. Musiał też walczyć z objawami choroby popromiennej. Jednak mimo ogromnego cierpienia, ten znakomity lekarz nie poddawał się.
- Choroba nie jest moim całym życiem - przyznał w jednej z rozmów z "Super Expressem". Dodał w ten sposób wiary i nadziei innym chorym. Pod koniec października wydawało się, że najgorsze profesor ma już za sobą. Pracował w Sejmie na pełnych obrotach, nie opuszczał debat, sumiennie brał udział w wielogodzinnych posiedzeniach komisji zdrowia. Z dnia na dzień coraz lepiej wyglądał. Wyprostowany, uśmiechnięty, przybrał na wadze. Sprawiał wrażenie człowieka, który odzyskał siły i zdrowie. Niestety, ponad dwa tygodnie temu Zbigniew Religa ponownie trafił do szpitala na operację. Panie Profesorze, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.