Naukowców zaproszono, by powiedzieli widzom "Faktów po faktach" TVN, czy sytuacja w japońskich elektrowniach atomowych jest poważna. W roli ekspertów wystąpili profesorowie Władysław Mielczarski i Łukasz Turski. Prof. Mielczarski bił na alarm i przekonywał, że nie wiemy wszystkiego, co stało się w Japonii, ale ewakuacja setek tysięcy osób to znak, że jest źle. Prof. Turski odpowiadał, że wszyscy wokół przesadzają. - Mało to mamy rzeczy, które się psują? - pytał. I denerwował się na dziennikarzy, że są niedouczeni. Złościł się, że zachodnie telewizje histeryzują.
Ostro na sam koniec
Aż dziw, że mówił tak człowiek, który jest jednym z twórców Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, gdzie najtrudniejsze rzeczy pokazuje się tak, by zrozumiało też dziecko. Pod koniec rozmowy temperatura sięgnęła zenitu. Milczarski nie wytrzymał. Zaczął wyzywać prof. Tuskiego od "prymitywów" i rzucił: "Kto panu dał tytuł, wieśniakowi jednemu". Ten ponoć odpowiedział mu coś wulgarnego.
"Profesor rzucał się na mnie"
Panowie wyszli ze studia zagniewani i wczoraj jeszcze im nie przeszło. Prof. Turski odpowiedział nam krótko: "Mam ważniejsze sprawy na głowie. Niech widzowie sami wyciągną wnioski". Natomiast drugi naukowiec uważa, że dobrze się zachował w studiu. - Starałem się być taktowny. Ale profesor Turski był niesympatyczny. Rzucał się na mnie, pouczał nawet prowadzącą, że powinna wrócić do szkoły. To była niemiła dyskusja - wspomina.
Twierdzi, że nie pamięta już końcówki rozmowy i tego, co odpowiedział mu Turski. Nie chce też czegokolwiek z nim wyjaśniać. Zaprzecza, by to polityka ich poróżniła. Nie jest tajemnicą, że prof. Milczarski ma swoje sympatie wśród polityków PiS, a prof. Turski kojarzony jest bardziej z PO...