29 września 1989 roku, nieco ponad rok od tragicznych wydarzeń w Piotrkowie Trybunalskim, miejscowy sąd skazał Trynkiewicza na poczwórną karę śmierci - za każde z zabójstw czterech chłopców osobno. Skutecznie doprowadziła do tego prokurator Małgorzata Ronc. Wtedy wydawało się, że sprawiedliwość zatriumfowała. Ale już 7 grudnia tego samego roku wprowadzono amnestię, na mocy której wyroki śmierci zamieniono na 25 lat więzienia.
- Gdy pracowano nad tymi przepisami, cały czas miałam nadzieję, że te zmiany nie zostaną wprowadzone, bo były bardzo szkodliwe - mówi Małgorzata Ronc. - Okazało się jednak, że władza postawiła na swoim.
Zobacz: Tylko na Se.pl! Fragmenty wizji lokalnej z udziałem Trynkiewicza z 1988 roku!
Prokurator spędziła z Trynkiewiczem wiele godzin na przesłuchaniach, wizjach lokalnych, wreszcie w sądzie. Wie, jak niebezpieczny może to być człowiek, gdy opuści więzienne mury. - Gdy pytałam go, czy w przyszłości robiłby to samo, milczał. Nie zaprzeczał! To świadczy o tym, że dopuszcza taką możliwość - tłumaczy. - Dlatego nie powinien wyjść na wolność, bo będzie stanowił zagrożenie. Bać się powinni rodzice dzieci w wieku kilkunastu lat, czyli takich, które były w kręgu jego zainteresowań - ostrzega.
Prokurator Ronc nie ma jednak wątpliwości, że Trynkiewicz więzienne mury opuści. - Nie sądzę, by po 25 latach zaniedbań tak szybko udało się nadrobić stracony czas i objąć go przepisami, które pozwolą go izolować. Dużo mówi się, że ludzie będą go chcieli zlinczować. Ale jeśli on wyjdzie i kogoś skrzywdzi, to zlinczowane powinny być władze ustawodawcze - dodaje.
Już jutro
Nieznane fakty ze śledztwa w sprawie zamordowanych chłopców