Mirosław Drzewiecki będzie w lutym wezwany w charakterze świadka. Pierwotnie miał zeznawać w styczniu, ale ze względu na jego wyjazd za granicę termin przesłuchania musieliśmy przesunąć właśnie na luty - informuje "Super Express" p.o. rzecznika prasowego, prokurator Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej.
To efekt sprawy prowadzonej w ubiegłych latach przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Funkcjonariusze Biura między 12 lipca 2010 r. a 12 kwietnia 2011 r. kontrolowali prawidłowość i prawdziwość oświadczeń majątkowych składanych w latach 2005-2010 przez Mirosława Drzewieckiego w związku ze sprawowaniem mandatu posła oraz funkcji ministra sportu i turystyki. Sprawdzali także przestrzeganie przepisów ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne - potwierdza Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.
W wyniku kontroli prokuratura postanowiła wszcząć w tej sprawie śledztwo. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, CBA miało się doszukać w dokumentach braku informacji o pieniądzach zdeponowanych w USA przez Drzewieckiego oraz zatajenia faktu posiadania domu na Florydzie. Do tej pory polityk nie komentował sprawy. Wczoraj nie odbierał od nas telefonu.
O wątpliwościach dotyczących oświadczeń majątkowych Drzewieckiego "Super Express" pisał jako pierwszy jesienią ubiegłego roku. Przypomnijmy, opisaliśmy jak przez cztery lata kadencji parlamentarnej (2007-2011) Drzewieckiemu ubył z konta milion złotych oszczędności.
W oświadczeniu majątkowym z 2007 r. mógł się pochwalić sporą sumą - ok. 2,2 mln zł. Kiedy kończył kadencję, na jego koncie widniało "jedynie" 890 tys. zł oszczędności. Pytany o to, co się stało z pieniędzmi, Drzewiecki unikał wtedy odpowiedzi.
- Proszę mnie nie męczyć - mówił. Teraz odpowiedzi na pytania o majątek już nie uniknie...