Według nowych informacji, do których dotarło Radio ZET, znany producent filmowy może być jednocześnie podejrzanym i... ofiarą. Jak to możliwe?
Z zeznań Konrada T. ma wynikać, że Lew R. zaproponował mu 300 tysięcy złotych za wyciągnięcie go z aresztu - to zdawałoby się potwierdzać oskarżenia o korupcję. Rzecz jednak w tym, że Konrad T. przez chciwość prawdopodobnie sam się pogrążył, bo pieniądze chciał zainkasować za wszelką cenę. Był gotów nawet doprowadzić do śmierci swojego "klienta".
- Pieniądze za operację wezmę z góry, a Lew niech sobie umiera - tak miał powiedzieć Konrad T. gdy lekarze oświadczyli mu, że Lew R. nie może przejść operacji kręgosłupa. Właśnie ten zabieg miał uchronić producenta przed powrotem za kratki w 2005 roku.
Według Radia ZET, świadek koronny, aby zrealizować swój plan, zaszantażował nawet lekarzy z podwarszawskiego Konstancina. Ci mieli jednak kategorycznie odmówili i ostatecznie do operacji nie doszło.
Jeśli te informacje okażą się wiarygodne, to Prokuratura Apelacyjna w Łodzi powinna rozważyć, czy Konrad T. nie złamał żelaznej zasady świadka koronnego - czy nie usiłował popełnić zabójstwa. Jeśli zarzuty się potwierdzą, może on stracić nietykalność i przestanie być wiarygodnym świadkiem dla sądów.
Prokuratura straci świadka koronnego?
2009-06-15
14:21
Śledztwo w głośnej sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej może stanąć w martwym punkcie. Dlaczego? Bo świadek koronny sam się pogrążył. Konrad T. zeznał, że dla pieniędzy był gotów "poświęcić" Lwa R.