Jak dowiedział się tygodnik "Polityka", wszystko zaczęło się od zeznań skruszonego prezesa spółki BGM Jana B. Po dwóch latach spędzonych w areszcie zgodził się on opowiedzieć o rzekomych powiązaniach mafii paliwowej z politykami.
Co dokładnie zeznał? Twierdził podobno, że mafia płaciła "haracz", a pieniądze miały wpływać między innymi na szwajcarskie konto Aleksandra Kwaśniewskiego.
Problem był jednak w tym, że dla sądu zeznania skruszonego gangstera mogły być mało wiarygodne. Dlatego prokuratorzy - zdaniem tygodnika "Polityka" - mieli szukać kolejnego chętnego do pogrążenia polityków lewicy.
Padło na Zdzisława Marszałka, który również trafił do aresztu w związku ze sprawą mafii paliwowej.
- Prokurator Marek Wełna życzył sobie, bym potwierdził zeznania B. dotyczące przede wszystkim Kwaśniewskiego, Piechoty, łapówek dla urzędników Głównego Urzędu Ceł i dla wojewody szczecińskiego. To był warunek opuszczenia przez mnie aresztu - wspomina w rozmowie z tygodnikiem Marszałek.
Identyczną propozycję dostał Arkadiusz Grochulski. - Kilka razy prokuratora Wełny proponował mi bym powiedział, że w sprawę mafii paliwowej byli zamieszani czołowi politycy, tacy jak Kwaśniewski, Miller i Oleksy. W zamian za takie zeznanie już po dwóch dniach miałem być zwolniony - opowiada "Polityce" Grochulski, który podobnie jak Marszałek nie poszedł na współpracę.
A co na to prokuratura? Sprawy "przekupstwa" nie komentuje i nadal nie ma dowodów na powiązania mafii paliwowej z politykami lewicy. Jan B. przed sądem odwołał wszystkie swoje zeznania.
Prokuratura szukała haków na Kwaśniewskiego
2009-07-21
16:00
Jeśli obciążą swoimi zeznaniami prominentnych polityków lewicy, to mogą liczyć na "nadzwyczajne złagodzenie kary" - taka propozycję mieli złożyć zamieszanym w tzw. aferę paliwową prokuratorzy z Krakowa. Plan nie wypalił - nikt nie chciał pogrążyć Kwaśniewskiego, Millera i Oleksego.