Tuż przed 10.00 w gdańskiej prokuratury pojawia się Marcin P., prezes Amber Gold, w towarzystwie swojego prawnika. Chwilę później prokurator odczytuje mu zarzuty. W sumie sześć. Nieskładanie sprawozdań finansowych, oświadczenie nieprawdy w dokumentach, użycie podrobionych dokumentów, naruszenie prawa bankowego oraz złamanie ustawy o rachunkowości. Część zarzutów ma związek z działalnością parabankową. Marcin P. przyznaje się jedynie do niezłożenia sprawozdania finansowego w latach 2009-2010. Za pozostałe zarzuty grozi mu kara do 5 lat więzienia.
Przesłuchanie trwało ponad 5 godzin. Śledczy nie skierowali do sądu wniosku o tymczasowe aresztowanie. Uznali, mimo gigantycznej skali afery, że wystarczą inne środki. - Otrzymał zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny - informuje Wojciech Szelągowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Biznesmen-oszust nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Po wyjściu był uśmiechnięty i wyluzowany. - Wszystko dobrze. O zarzuty proszę pytać prokuraturę - rzucił tylko, wsiadł do samochodu i odjechał spod siedziby śledczych.
Według posła PiS zajmującego się sprawą Amber Gold Marcina Mastalerka - Marcin P. powinien być zatrzymany do całkowitego wyjaśnienia sprawy. - Prezes Amber Gold zarzuty powinien usłyszeć już dawno temu. A sprawa powinna być wyjaśniona co najmniej kilkanaście miesięcy temu. Teraz wygląda to na pozorowane działanie służb w naszym kraju. Tysiące ludzi zostało oszukanych przez Amber Gold, a jego prezes uśmiechnięty opuszcza prokuraturę. To skandal! - mówi "Super Expressowi" poseł Marcin Mastalerek.
Zdaniem Wojciecha Szelągowskiego z gdańskiej prokuratury nie jest wykluczone, że po zgromadzeniu nowych dowodów Marcinowi P. zostaną przedstawione nowe zarzuty. Gdańscy śledczy powinni też zająć się sprawą zniszczonych dokumentów, które w jednej z posiadłości Marcina P. znaleźli funkcjonariusze ABW. Co wyrzucił do śmieci prezes Amber Gold? Dlaczego użył do tego niszczarki? Czy pozbył się ważnych, firmowych dokumentów, które w jakikolwiek sposób mogłyby go obciążyć? Na te pytania powinna odpowiedzieć właśnie Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.