"Super Express": - Na początku roku prezydent powołał Narodową Radę Rozwoju. Pani wchodzi w jej skład. Co to takiego?
Zyta Gilowska: - Jest to ciało doradcze skupiające 44 specjalistów z różnych dziedzin. Ciało ponadpolityczne, prezydent uprzedził, że nie chodzi o przygotowanie do prowadzenia kampanii wyborczej. A dlaczego powołał ją właśnie prezydent? Bo tylko głowa państwa może zebrać w jednym miejscu tak wielu zapracowanych specjalistów z różnych dziedzin. Zebrać i poprosić o burzę mózgów.
- Na razie odbyło się jedno spotkanie...
- Było poświęcone problematyce demograficznej i perspektywom przekształceń systemu emerytalnego.
- Jak to wyglądało od kuchni?
- Głos zabierał każdy, kto chciał. Aktywność była spora. Wypowiedzi: przygotowane, wyważone, zawierające interesujące informacje. Byłam zadowolona z tego, że mogłam wysłuchać opinii przedstawicieli związków zawodowych, związków pracodawców, specjalistów, demografów, socjologów, ekonomistów. To była ciekawa panorama wiadomości i poglądów. Kiedy demografowie przedstawiali tezę, że nie należy kontestować faktu starzenia się społeczeństwa, bo jest to fakt cywilizacyjny i trzeba go uwzględniać przy projektowaniu zmian w systemie opieki społecznej i w systemach emerytalnych, to musieliśmy się z tym zgodzić. Wszyscy zgodzili się też z tym, że w obydwu systemach emerytalnych - ZUS-owskim, który będzie trwać tak długo, jak długo będą żyć uczestnicy tego systemu, jak i w systemie kapitałowym, czyli drugim filarze - dalszych rezerw finansowych nie ma. Zaś oczekiwania emerytalne osób, które obecnie są w ostatnich fazach wieku produkcyjnego, są spore, gdyż obietnice, które w swoim czasie im składano, były daleko idące. Zwracaliśmy uwagę na to, że starzenie się społeczeństwa oznacza wzrost wydatków pielęgnacyjnych i zdrowotnych, bo przecież ludzie z wiekiem chorują częściej i są to ciężkie choroby.
- Polska staje przed takimi samymi wyzwaniami, przed jakim stanęły kraje Zachodu.
- Z tą różnicą, że one są bogatsze od Polski.
- Czy oprócz diagnoz były i pomysły?
- Jeden wątek się wybijał: należy szukać rezerw. A rezerwy tkwią w lepszym wykorzystywaniu posiadanych zasobów. Główny ekonomista Business Centre Club prof. Stanisław Gomułka podkreślał, że mamy trzy znaczące rezerwy - dwie dotyczą siły roboczej, trzecia zaś organizacji państwa. Pierwsza usytuowana jest w rolnictwie, nadal zatrudniającym znacznie więcej osób niż wynosi średnia dla innych państw europejskich. W dalszej perspektywie wraz ze zmianami struktury agrarnej z rolnictwa można uzyskać około 10 pkt proc. dodatkowej aktywności zawodowej. Drugim źródłem rezerw jest niski współczynnik aktywności zawodowej ludności w wieku produkcyjnym. Trzecia rezerwa tkwi w samej organizacji państwa. Profesor Gomułka zwrócił uwagę na przerost zatrudnienia w administracji publicznej. Ale natychmiast odezwały się głosy, że Polska ma słabą administrację publiczną i może to nie jest kwestia ilościowa, lecz jakościowa.
- Różnice światopoglądowe nie będą paraliżować pracy Rady?
- W kwestiach głównych wyzwań, które stoją przed Polską, różnice światopoglądowe są wtórne.
- A może zgoda panująca wśród członków Rady jest pochodną tego, że nie podejmujecie wiążących decyzji?
- Brak presji decyzyjnej na pewno łagodzi obyczaje.
prof. Zyta Gilowska
Ekonomista, w latach 2006-2007 wicepremier i minister finansów
Każda koalicja czy prezydentura będzie się borykać z dziedzicznymi problemami
"Super Express": - Czy inicjatywa prezydenta jest nowością dla tego szczebla aparatu państwowego w Polsce?
Prof. Jerzy Osiatyński: - Poniekąd. Do tej pory tego typu rady lokowane były przy rządzie - np. Rada Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów.
- Dlaczego zgodził się pan zasiąść w gronie członków Narodowej Rady Rozwoju?
- Tego typu gremia mają za zadanie prowadzenie publicznej debaty na tematy o charakterze strategicznym. Odpowiada mi to. Rada ma służyć pozyskaniu konsensusu sił reprezentujących różne środowiska - konsensusu co do tego, że pewne zmiany muszą być przeprowadzone. Powinna ustalić, jakie wyzwania - średnio- i długoterminowe - czekają nasz kraj i jak sobie z nimi radzić. I powinien zostawać po tym trwały ślad w postaci publikacji.
- Czy nie właściwej byłoby - zważywszy na zakres kompetencji - gdyby tego typu gremium funkcjonowało, jak dawniej, przy rządzie, a nie przy prezydencie?
- Udało się je powołać prezydentowi, to dobrze, i warto sprawdzić ten model. Na pewno na wszystkich szczeblach władzy musi być świadomość, że każda kolejna koalicja czy prezydentura będzie się borykać z problemami kraju, które są już niemal dziedziczne. Są one wynikiem np. demografii. To nie jest przypadek, że pierwsze posiedzenie Narodowej Rady Rozwoju poświęcone było właśnie temu problemowi. Bo to właśnie czynniki demograficzne rzutują na to, że konieczna jest reforma finansów publicznych. Ale trudnych problemów nie powinno się wykorzystywać do bieżącej bijatyki politycznej.
- A co z autonomią Rady? Czy to, że działa przy prezydencie, nie będzie aby profilować jej prac inaczej, niż gdyby ulokowana była przy innym ośrodku władzy?
- Mam nadzieję, że te zagrożenia się nie sprawdzą.
prof. Jerzy Osiatyński
Ekonomista, minister finansów w latach 1992-1993