Nie tylko artyści, restauratorzy czy fryzjerzy odczuli w swojej branży skutki koronawirusa. Ci, którzy parają się najstarszym zawodem świata, także nie mają lekko. Jedni im współczują i uważają, że ich praca jest taka, jak każda inna, inni oburzają się na ich prośby o pomoc i wyśmiewają ich. Tymczasem polskie prostytutki zorganizowały swój własny związek Sex Work Polska i w trudnych czasach zbierają pieniądze przez internet, oferując na przykład swoje zdjęcia. Ale są i klienci, którzy wolą spotkania na żywo.
Jak opowiadają w rozmowie z AFP Medroxy i Martyna, ludzie nadal dzwonią i chcą uprawiać płatny seks. Medroxy może liczyć na pięciu klientów dziennie, a wcześniej zawiesiła swój biznes tylko na dwa tygodnie. Niektórzy chcą uprawiać seks z maseczkach lub zachowywać odległosć dwóch metrów mimo spotkania na żywo. Mimo to zrzutki internetowe na polskich "sex workerów" trwają i uzbierano już 16 tysięcy złotych. To niewiele w porównaniu z odpowiednikiem "Sex Work Polska" w USA, gdzie suma datków na rzecz prostytutek w dobie pandemii wynosi już 82 tysiące dolarów!
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj