Proszą o cud na święta

2007-12-20 19:07

To było jak trafienie szóstki w totolotka. Marzyli o jednym dziecku, a tu od razu piątka. Byli w siódmym niebie. Niestety, cała piątka ich pociech jest ciężko chora. Mimo wszystko nie załamali się i z całych sił walczą, by ich ukochane dzieci były kiedyś zdrowe.

- Wierzymy, że Bóg pozwoli nam z czasem zrozumieć głębszy sens tego, co nas spotkało - wyznają cicho Katarzyna (28 l.) i Grzegorz (29 l.) Górkowie z Brzeska (Małopolska), rodzice pięcioraczków, przygotowując się do pierwszych wspólnych świąt.

To był cud!

Grzegorz Górka co chwila powtarza słowo cud. Wierzy, że ktoś na górze czuwa. Nad nim, jego żoną, a przede wszystkim jego piątką maluchów. Pierwszy cud: to ciąża. Drugi: że będzie piątka - cztery dziewczynki i chłopiec. Trzeci: że pani Katarzyna donosiła zagrożoną ciążę. Czwarty: że dzieci, choć był to zalewie 26. tydzień ciąży, urodziły się żywe.

Najpierw świat zobaczyła Emilka, po niej Kamilka, Karolek, Maja i Wiktoria. Wcześniaki były malutkie, ważyły w sumie około trzech i pół kilograma! Były tak kruche...

- Takie malutkie chlebusie! - wspomina ze wzruszeniem w głosie aktorka Anna Dymna, która pomaga rodzinie Górków.

Najgorzej było z Emilką i Karolkiem. - Chwilę po urodzeniu pielęgniarka ochrzciła je wodą, bo wydawało się, że zaraz będzie koniec - pan Grzegorz nigdy nie zapomni tych strasznych chwil. Przez cały czas modlił się, by przeżyły. Zagrożenie minęło i to był piąty cud! Było to w poznańskim szpitalu, 15 lutego.

Pierwsze pół roku spędziły w inkubatorze. Karolek nie potrafił sam oddychać... Ale w sierpniu wszystkie były już w domu. U babci w małym mieszkaniu, w bloku, na jednym z osiedli w Brzesku, bo marzenie państwa Górków o własnym kącie jeszcze się nie spełniło.

- W najgorszym stanie jest Karolek. Biedaczek nie widzi i nigdy już nie będzie widział - panu Grzegorzowi głos się łamie, gdy mówi o jedynym chłopcu z całej gromadki. - Ile sił wystarcza, modlimy się z Kasią do Jana Pawła II o zdrowie dla niego. Celowo daliśmy mu tak na imię. To podziękowanie za to, że nasz synek żyje.

Karolek podobnie jak jego siostrzyczki miał operację oczu. Jemu nie pomogła. Wiktoria i Kamila prawdopodobnie nie będą widziały tak dobrze, by mogły nauczyć się czytać. Ale pozostałe dziewczynki widzą! Cała piątka jest zagrożona porażeniem mózgowym. Nie potrafi jeszcze się podnieść z łóżeczek, wymaga nieustannej rehabilitacji i opieki.

Dzieci czują tę wielką miłość. Głos rodziców natychmiast je ożywia, a gdy trzeba uspokaja. Karolek uwielbia bawić się piłką rehabilitacyjną i ściskać ze wszystkich sił za palec mamę i tatę. Maja jest strasznie ciekawa wszystkiego, jak trzeba opanowana i bardzo wrażliwa. Wiktoria jest najbardziej gadatliwa z całej piątki, zaś Emilka dała się już poznać jako straszny złośnik. Kamila jest bardzo wesoła, lubi być noszona na rękach. - To nasz kochany boczek. Waży już ponad 8 kilo - mówi pani Katarzyna, spoglądając z uśmiechem na córeczkę.

1500 pampersów miesięcznie

Mama pięcioraczków przed porodem była referentem w oddziale Małopolskiego Centrum Biotechniki. Tata jest kontrolerem jakości w fabryce opakowań metalowych w Brzesku. Teraz utrzymanie rodziny jest tylko na jego głowie. - Ile zarabiam? Miesięcznie zużywamy 1500 pampersów. Nawet na to brakuje. A przecież trzeba jeszcze kupić jedzenie, lekarstwa, popłacić rachunki - mówi pan Grzegorz.

Pomaga im Anna Dymna

Nie zostali sami w biedzie. Pomaga im rodzina, znajomi, zupełnie obcy ludzie. Firmy, w których pracują rodzice pięcioraczków, wspierają ich finansowo. Wielkim przyjacielem jest Anna Dymna ze swą fundacją "Mimo wszystko". - One urodziły się bardzo wcześnie. Ciężko chorowały i nadal chorują. Dlatego trzeba im pomóc - nie ma wątpliwości aktorka. Jej fundacja wyłożyła 50 tys. zł, drugie tyle dał PFRON. I kupili busa nissana, którego na Mikołaja sprezentowali rodzinie pięcioraczków, by mieli czym jeździć całą rodziną.

- Oddałbym to auto, wszystko, co dostajemy od pomagających nam ludzi, byle tylko nasze dzieci były zdrowe - tego chce najbardziej pan Grzegorz. - Największe marzenie? Marzę o wspólnej wigilii z dziećmi siedzącymi obok nas przy stole. Na razie to my przyjdziemy do ich łóżeczek z opłatkami i przełamując się, będziemy im życzyć tylko jednego - by kiedyś wyzdrowiały.

Pomóż pięcioraczkom

Jeśli ktoś chciałby wesprzeć pięcioraczki, pieniądze może przesłać na konto:
FUNDACJA ANNY DYMNEJ "MIMO WSZYSTKO"
ING Bank Śląski
Nr 70 1050 1445 1000 0022 7599 1459
koniecznie z dopiskiem "Pięcioraczki"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki