- To cud, że przeżyłem - drapie się w głowę Dariusz Głowacki (33 l.) ze wsi Posielanie. Mężczyzna trafił z licznymi obrażeniami do szpitala w Augustowie. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Sam wypadek pan Darek przypomina sobie z trudem... - Miałem kopać ziemniaki, ale mój ciągnik się popsuł, więc pożyczyłem traktor od sąsiada - opowiada.
Kiedy mężczyzna zjeżdżał z łąki w Pruskiej Wielkiej, było już po zmroku. Traktorzysta wjechał w elektrycznego pastucha, czyli podłączony do prądu przewód ogradzający cały teren. - Nie zapaliłem świateł i nie zauważyłem przeszkody - przyznaje.
Gdyby nie sąsiad, byłoby po mnie
Rolnik wysiadł z kabiny i zaczął wyplątywać koła z pułapki. I wtedy traktor nagle ruszył. Pan Darek znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Przygnieciony wielkim kołem nie mógł oddychać. - Zdążyłem tylko krzyknąć i więcej nic nie pamiętam. Na szczęście mój krzyk usłyszał sąsiad, bo inaczej byłoby po mnie - kończy opowieść mężczyzna. Najchętniej wstałby z łóżka i wrócił do domu, ale nie może.
- Na wsi wykopki, kukurydzę trzeba zbierać, a ja cały połamany - załamuje ręce.
Sprawą wypadku zajęła się także policja. - Na razie sprawdzamy wszystkie okoliczności tego zdarzenia, a przede wszystkim, czy mężczyzna był wtedy trzeźwy - mówi podinsp. Andrzej Baranowski (41 l.) z podlaskiej policji w Białymstoku.