– Nie mogę iść do pracy, bo cały swój czas poświęcam Norbertowi. Nie starcza nam na podstawowe potrzeby, a w dodatku lada chwila możemy wylecieć na ulicę. Nie wiem, co z nami będzie – opowiada nam ze łzami w oczach pani Monika. Kobieta ma jeszcze trójkę dzieci: Magdę (17 l.), Michała (14 l.) i Filipa (13 l.). Wszyscy mieszkają we wsi Przecznica na Dolnym Śląsku.
Jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało w tej rodzinie takiej tragedii. Pani Monika miała etat w zakładach mięsnych, dzięki czemu mogła pozwolić sobie na 50 tys. zł pożyczki, jaką wzięła na remont mieszkania. W dodatku na świat przyszło jej czwarte dziecko, czyli Norbert. Niedługo potem okazało się, że chłopiec cierpi na bardzo groźną chorobę genetyczną: hemofilię. – Moje życie w jednej chwili runęło. Musiałam rzucić pracę i zająć się Norbertem, który wymaga stałej opieki, 24 godziny na dobę – mówi nam załamana kobieta.
>>> Pabianice: Oddałam chore dziecko z biedy
Na początku starała się spłacać kredyt, ale po niedługim czasie nie miała już z czego. Tym bardziej że zostawił ją mąż! Wszystkie pieniądze szły na strzykawki, igły, opatrunki i dojazdy do wrocławskiej kliniki. W sumie 800 zł na miesiąc. – Do tego od czterech miesięcy oddaję 1000 zł komornikowi, 200 zł pochłania prąd. W dodatku idzie zima i nie mam z czego kupić opału. Jestem załamana – mówi pani Monika.
Teraz do spłaty ma prawie 90 tys. zł pożyczki, która urosła przez odsetki i koszty egzekucyjne. Pieniędzy nie spłaci, bo nie ma z czego. Boi się, że przez to wyląduje z dziećmi na ulicy.
Piotr Ikonowicz (57 l.), Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej:
– W każdym cywilizowanym kraju rodzina, która walczy o życie swego dziecka, dostaje pomoc w formie mieszkania komunalnego.
A w Polsce, która jest dzikim krajem, wygląda to niestety inaczej. Ta kobieta sama musiała wziąć kredyt na remont mieszkania, w którym nic nie było. Wszystko od początku zbudowała sama, łącznie z wykopaniem studni! To przykład na to, że w Polsce nie ma już opieki społecznej.