Chłopak truchtem biegał dookoła boiska, gdy nagle zasłabł, padł na ziemię i stracił przytomność. Chociaż nauczyciel wychowania fizycznego natychmiast zaczął reanimować Przemka, a później lekarze długo walczyli o jego życie - nastolatek zmarł w szpitalu.
W środę przed godziną 8 rano Przemek wyszedł z domu i poszedł do swojego Gimnazjum w Zespole Szkół w Osielsku. Chłopak uczył się w III klasie. Zajęcia zaczynały się od lekcji wychowania fizycznego. Nauczyciel WF-u, Jakub Mikołowski (26 l.), przyglądał się, jak chłopcy wykonują jego polecenie i rozgrzewają się, biegając po boisku. Ale nagle stało się coś strasznego...
Przemek, chodzący okaz zdrowia, wysportowany nastolatek nigdy nieuskarżający się na jakiekolwiek dolegliwości - zaczął zwalniać tempo. - Biegł coraz wolniej, jakby ciężej niż zwykle - opowiada Dawid (15 l.), przyjaciel Przemka. - Po chwili potknął się, upadł przodem na parkiet, czołem uderzył w podłogę... Widziałem, jak zaczął się trząść, dostał jakichś drgawek - relacjonuje zrozpaczony chłopak.
Chociaż wszyscy byli w szoku i nie wiedzieli, co się dzieje, nauczyciel Jakub Mikołowski nie tracił zimnej krwi. - Natychmiast podbiegł do Przemka i rozpoczął profesjonalną akcję ratunkową. Drugi nauczyciel w tym czasie wezwał karetkę pogotowia, która zjawiła się na miejscu już po 13 minutach. W oczekiwaniu na karetkę, akcję reanimacyjną kontynuował lekarz z położonej naprzeciwko szkoły przychodni - mówi dyrektor szkoły, Dariusz Jachowski (42l.).
Liczyła się każda sekunda, dlatego lekarze pogotowia od razu podjęli decyzję o przewiezieniu wciąż nieprzytomnego Przemka do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. Tam na oddziale intensywnej terapii przez kolejnych kilkadziesiąt minut lekarze robili wszystko, by ocalić chłopcu życie. Niestety, około godziny 10.38 bezradni w obliczu śmierci musieli stwierdzić zgon.
- Z przeprowadzonego z rodzicami wywiadu wynika, że Przemek był zdrowy, podobnie jak cała rodzina - mówi dr Edward Grądziel, dyrektor Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. Przeprowadzona w piątek sekcja zwłok wskazała jednak, że doszło do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej, spowodowanej przez przerost mięśnia sercowego.
Wczoraj w holu gimnazjum, w którym doszło do tragedii, zapłonęły znicze. Na apelu uczniowie uczcili pamięć Przemka minutą ciszy. - Koleżanki z jego klasy cały czas płaczą. Ci, którym łzy już przestały płynąć, chodzą osowiali i smutni - mówi wychowawczyni Przemka.
Wczoraj ujawniono wstępne wyniki sekcji zwłok. Okazało się, że Przemek miał niewykrytą wcześniej wadę serca.