- Jakiś zwyrodnialec usiłował biedaka podpalić! - nie mieli wątpliwości weterynarze. Z miejsca zawiadomili policję, a sami zajęli się ratowaniem futrzaka.
- Kot przeżył tylko dlatego, że ropa nie jest tak łatwopalna jak benzyna. Jest zmaltretowany, musi przejść wiele kąpieli i długie leczenie, ale już wiadomo, że z tego wyjdzie - zapewnia Oliwia Wasiewicz z lecznicy Ada.
Kot na razie zostanie w lecznicy. Gdy odzyska siły, z pewnością poszuka nowego domu, w którym znajdzie miłość i opiekę. Miejmy nadzieję, że do tego czasu policja namierzy jego oprawcę, a sąd pośle go za kraty na długie miesiące.