- Trafiają do nas połamane, z powykręcanymi nogami, z przestrzelonymi skrzydłami - wylicza weterynarz Jakub Kotowicz. - Przeszły trudne operacje, które uratowały im życie. Ale latać już nie będą - dodaje. Mówi o bocianich pensjonariuszach ośrodka, którzy nigdy nie odlecą do ciepłych krajów. Ale ich potomstwo nie tylko może, ale nawet powinno. Jak to zrobić? Najpierw trzeba je wykarmić, a to nie takie proste, bo dorastające bociany pałaszują 20 kg karmy dziennie!
- A kiedy już są gotowe, budujemy im specjalne gniazda na wysokości trzech metrów. I stamtąd się je wypycha! - sumuje pan Jakub.
Jajeczko u bocianów w Przygodzicach
Nauczyli go latać, więc poleciał do Afryki
Policjanci uratowali bociana. W mundurze i radiowozem pojechał do weterynarza [ZDJĘCIE]