Rafał Bartnicki wracał do domu, kiedy na prostej drodze w centrum Iłowa pojawił się szalejący swoim nissanem primerą Przemysław D. Pirat napawał się szybką jazdą i kpił z przepisów. Dopiero potężny huk i krótki krzyk niewinnej ofiary wyrwały go z amoku.
Uderzenie było potworne. Rafał wpadł przez szybę do samochodu pirata drogowego. Blacha obcięła mu część głowy. Zakrwawiony i zbryzgany kawałkami ciała swojej ofiary Przemysław D. zamiast się zatrzymać, docisnął pedał gazu.
Gdy rozbita głowa pieszego przeszkadzała mu zmieniać biegi, zatrzymał się dwa kilometry za Iłowem. Wysiadł i ciągnąc za zwisające z maski nissana nogi, wrzucił swoją ofiarę do przydrożnego rowu. W domu zdjął zakrwawione ubranie i siadł do kolacji.
Przeczytaj koniecznie: Policja: Kobiety SĄ LEPSZYMI KIEROWCAMI!
Dopiero rano przypadkowy przechodzień znalazł okaleczone ciało Rafała. Policjanci szybko ustalili, że zabił go kierowca nissana primery. Zaczęli sprawdzać właścicieli takich samochodów. Pętla poszukiwań zacieśniała się wokół mordercy, a ten w domu pił piwo. Dopiero żona, której wyznał straszną prawdę, zmusiła go, żeby zgłosił się na komisariat. Grozi mu 12 lat więzienia.
- Nigdy nie wybaczę temu bydlakowi. Dopilnuje, żeby zgnił w więzieniu - zapowiada Przemysław Bartnicki (25 l.), brat ofiary wypadku. - Rok temu inny bydlak zabił mi w wypadku ojca - dodaje zrozpaczony.