Rano na lewym pasie Słomińskiego w kierunku centrum ustawia się olbrzymia kolejka do skrętu. Tutaj za jednym razem mogą przejechać zaledwie dwa, trzy samochody. A wszystko przez sygnalizator, który jest ustawiony kilkanaście metrów za daleko.
Korek tworzy się przy "zawrotce" na Słomińskiego. To jedyne miejsce, gdzie kierowcy jadący od strony Pragi mogą zawrócić, żeby wjechać w ul. Międzyparkową. Jest jednak problem. Przejazd przez tory, które są położone między pasami ruchu ul. Słomińskiego, jest usytuowany kilkanaście metrów za skrzyżowaniem z ul. Międzyparkową.
Ale to nie koniec. Przy skręcie w Międzyparkową ustawione są światła, które zatrzymują kierowców jadących od ronda "Radosława". Przez to ich samochody blokują przejazd przez tory i możliwość dojazdu zawracającym kierowcom do ul. Miedzyparkowej.
- To, co się tutaj dzieje codziennie rano, to jakaś makabra - mówi Jerzy Jędrzejewski (61 l.). - Często jest tak, że sznur samochodów, których kierowcy chcą wjechać w ul. Miedzyparkową, ciągnie się aż do ronda Starzyńskiego! A przez to zablokowany jest cały lewy pas ulicy - denerwuje się kierowca.
Wystarczyłoby jedynie sygnalizator ustawić przed "zawrotką" przez tory. Urzędnicy z Zarządu Dróg Miejskich i miejski inżynier ruchu muszą wspólnie zmienić ustawienie sygnalizatorów na tym skrzyżowaniu, bo kierowcy mają już dość stania w bezsensownym korku.