- Na świecie przeprowadzono dotychczas 800 operacji - wyjaśnia prof. Wojciech Zegarski z Centrum Onkologii w Bydgoszczy. - Części pacjentów udaje się przedłużyć życie, a często udaje się uzyskać takie wycofanie choroby, że pacjent może być poddany standardowemu leczeniu operacyjnemu lub chemioterapii. Nie ma jeszcze żadnych ustalonych procedur. Kreujemy nową medycynę! - dodaje.
W Bydgoszczy przeprowadzono już cztery operacje. Jeden z pacjentów zyskał kilka miesięcy życia, ale troje pozostałych żyje i jest w doskonałej formie.
- U jednej z pacjentek uzyskaliśmy taką poprawę, że zdecydowaliśmy się, jako pierwsi na świecie przy tym nowotworze, na operację usunięcia pierwotnego źródła przerzutu. Opowiadamy o tym na konferencjach naukowych - mówi prof. Zegarski.
Sama operacja przypomina zabiegi laparoskopowe. Do jamy otrzewnej wprowadzana jest rurka, z której pod ciśnieniem rozpylany jest lek. Pacjent 3-4 dni później wychodzi do domu. Same zalety! Niestety, nie dla NFZ. Koszt zabiegu to ok. 14 tys. zł. NFZ opłaca tylko połowę. Resztę szpital musi dokładać z własnych środków.
Innowacyjne urządzenie zostało kupione przez PZU. Końcówka wprowadzana do jamy otrzewnej jest jednak jednorazowa i kosztuje 700 euro. NFZ tego także nie chce opłacać. Znów pomogło PZU.
- Zależy nam, by polscy pacjenci, tak samo jak mieszkańcy Europy Zachodniej mogli korzystać z najnowocześniejszych zdobyczy światowej medycyny - mówi Dorota Macieja, członek zarządu PZU Życie SA. - Mamy nadzieję, że od przyszłego roku NFZ przejmie finansowanie tego leczenia - dodaje.