Przypomnijmy: Andrzej Kania nie uczestniczył w dwóch ważnych posiedzeniach Sejmu (na jednym z nich ważyły się losy ustaw zdrowotnych). Władze Platformy były przekonane, że jest chory. Taką informację rozpowszechniał bowiem dyrektor biura posła. Kania miał jednak pecha. Nasi reporterzy przyłapali go, kiedy wysiadał na warszawskim Okęciu tuż po powrocie z... Teneryfy. Po naszych publikacjach władze PO ukarały Kanię naganą i grzywną.
- Popełniłem poważny błąd, na swoją obronę mogę powiedzieć, że przed wyjazdem nie wiedziałem, że w tych dniach będzie posiedzenie Sejmu. Sądziłem, że w tzw. tygodniu papieskim parlament nie będzie pracował. Nie chciałem nikogo oszukać - wyznaje niecny parlamentarzysta. Poseł obiecuje też, że nigdy już nie zrobi sobie podobnych wagarów. Trzymamy go za słowo.