Broń wypaliła przy przeładowywaniu, gdy Marta stojąc w ogródku przed domem, urządziła sobie zabawę w strzelanie do celu. Pech chciał, że zamiast w tarczę, śrut trafił w brzuszek 6-letnią Patrycję Sokół. - Nie wiedziałam, że jesteś na drodze, bardzo cię, Patrycjo, przepraszam - mówi Marta.
Dzień powoli dobiegał końca, gdy Patrycja Sokół (6 l.) z siostrami i kuzynem wracała od babci do domu. Dzieci do przejścia miały kilkadziesiąt metrów. - W pobliżu mieszka sama rodzina - wyjaśnia Ewelina Sokół (42 l.), mama Patrycji. Na rodzinnym osiedlu nieszczęścia nic więc nie zapowiadało.
- Szliśmy grzecznie obok siebie - zapewnia Patrycja. Gdy mali spacerowicze byli na wysokości domu cioci i wujka, dosłownie sto metrów od swojego domu, nagle usłyszeli huk, a zaraz potem najmłodsza Patrycja chwyciła się za brzuszek. Dzieci nerwowo patrzyły po sobie, ale gdy z brzuszka dziewczynki polała się krew, a sama Patrycja zaczęła słabnąć, już wszystko było wiadomo. - Ktoś do mnie strzelił, ktoś do mnie strzelił - zaczęła płakać dziewczynka. - Gdy moja siostra podniosła bluzeczkę, o mało nie zemdlała. Tam była dziurka, z której lała się krew - mówi Kamilka Sokół (9 l.), siostra Patrycji.
Płacz najmłodszej z córek usłyszała pani Ewelina. - Pognałam co sił, jak tylko usłyszałam strzały z ogrodu - mówi kobieta. Najpierw zawiozła Patrycję do szpitala na opatrzenie rany, a zaraz potem zaczęła szukać winnego strzelaniny. Okazało się, że to Marta, kuzynka Patrycji, w tajemnicy przed rodzicami chwyciła za wiatrówkę i chciała się popisać swoimi "strzeleckimi umiejętnościami". - Nawet nie wiem dokładnie, kiedy to się stało, chyba przy przeładowywaniu - mówi dziś Marta, która od tamtego wydarzenia nie wychodzi z domu i zalewa się łzami.
- To niestety już czasu nie cofnie - mówi pani Ewelina, ciocia snajperki i matka ofiary.
Teraz Marta za postrzelenie kuzynki będzie musiała odpowiedzieć przed sądem dla nieletnich.