Naprawdę niewiele brakowało, by lukrowana bułeczka stała się ostatnim posiłkiem w życiu pana Wiesława... drożdżówką przeznaczenia!
Dramat rozegrał się na parkingu przy szpitalu w Kraśniku (woj. lubelskie). Wiesław Kaproń przyjechał do lecznicy w odwiedziny do syna. Na szpitalnym oddziale spędził wiele godzin. Wyszedł głodny jak wilk. Postanowił zjeść drożdżówkę, którą miał w samochodzie. Omal się nią jednak nie udławił, gdy spostrzegł, co się dzieje.
- Stojące po przeciwnej stronie drzewo runęło w moją stronę - opowiada roztrzęsiony.
Zwykła drożdżówka, a mogła przynieść śmierć!
Na ucieczkę z samochodu nie miał czasu. Pochylił się, jak mógł najbardziej, do przodu. Drzewo z głuchym trzaskiem runęło na dach forda mondeo. Jeden z konarów wbił się przez okno dachowe do środka.
- Poczułem gałęzie na plecach. Chwilę wcześniej miałem tam głowę. Bóg czuwał nade mną - twierdzi mężczyzna.
Okazało się, że drzewo, które spadło na auto, miało podcięte korzenie.
- Najprawdopodobniej zostały one uszkodzone przez jedną z firm wykonujących prace ziemne w bezpośrednim sąsiedztwie - mówi "Super Expressowi" Janusz Majewski z kraśnickiej policji. Sprawą zajmie się prokuratura, która będzie szukać winnych narażenia mężczyzny na utratę życia lub zdrowia.
Czytaj: Wielkanoc już niedługo! Jaką kiełbasę wybrać na święta?