O wysokość nagród dla kierownictwa poszczególnych resortów zapytali w interpelacji posłowie Ruchu Palikota Artur Dębski (44 l.) i Tomasz Makowski (40 l.). Otrzymali odpowiedź z szesnastu ministerstw. Wynika z niej, że najwięcej na nagrody dla swoich współpracowników przeznaczył minister pracy. W gabinecie politycznym Kosiniaka-Kamysza zatrudnionych jest pięć osób. Wśród nich 27-latek, 25-latek i 30-latek. Najbardziej doświadczonym członkiem gabinetu jest znany działacz PSL-owski Michał Strąk (69 l.). I to właśnie członkowie gabinetu politycznego oraz dyrektor generalny resortu otrzymali 135 200 zł nagród.
Za co? Nie wiadomo... O uzasadnieniu nagród ani słowa. Jest za to odwracanie kota ogonem. - Minister pracy, jak również sekretarze stanu oraz podsekretarze stanu w roku 2012 nie otrzymali nagród - broni decyzji resortu wiceminister pracy Jacek Męcina (45 l.).
Hojną rękę do nagród miał również minister transportu Sławomir Nowak (39 l.). Polityk, któremu opozycja zarzuca nieudolność i nabijanie kasy do budżetu za pomocą fotoradarów, podarował 109 tys. zł na nagrody dla dyrektora generalnego
i 4 członków gabinetu politycznego. Wychodzi po ok. 22 tys. zł na osobę. Całkiem nieźle, jak spojrzymy choćby na wiek, a co za tym idzie doświadczenie jego ważnych współpracowników; Michał Klimczak - rocznik 1990. Jakub Łuczywo - rocznik 1989. Karolina Kleszcz - rocznik 1986.
W sumie na nagrody dla gabinetów politycznych i dyrektorów generalnych poszło z budżetu państwa ok. 1,02 mln złotych.