Przespał III RP

2007-06-03 17:58

Przez 19 lat Gertruda Grzebska (63 l.) z Działdowa wierzyła, że jej mąż Jan (65 l.) będący w śpiączce przebudzi się do życia. I tak się stało! Teraz za jej ogromne poświęcenie i wiarę Jan Grzebski podziękował jej własnymi słowami.

Gdyby Jan Grzebski nie trafił w październiku do szpitala w Działdowie, być może nie narodziłby się po raz drugi.

- Tak właśnie się czuję teraz, jakbym dostał nowe życie - mówi rozpromieniony.

Pan Jan pracował na kolei. Był ustawiaczem na stacji. Wypadek, jakiego doznał podczas nastawiania pociągu, spowodował, że z miesiąca na miesiąc tracił siły. Wciąż jeszcze chodził do pracy, ale kiedy pewnego razu stracił przytomność, zrobiła się afera. Na stację przyjechała policja i bez ogródek zabrała go na izbę wytrzeźwień, uznając, że jest pijany.

- Jeszcze musiałam za pobyt w tej izbie zapłacić, a mąż przecież nie pijany był, ale chory - mówi żona Gertruda.

Stał się rośliną

Pana Jana wyrzucili z pracy. A na dom spadła czarna rozpacz, jak tu teraz czworo małych dzieci wyżywić. Na szczęście krew mężczyzny wzięto do badania. Była dowodem, że pan Jan był trzeźwy. Przyjęto go z powrotem do pracy.

- Po tym zdarzeniu, te nerwy przyczyniły się do tego, że straciłem czucie w nogach, nie mówiłem, stałem się rośliną.

- W ilu on szpitalach nie był, i w Olsztynie, i w Warszawie! Lekarze mówili: "On jest nienormalny. Nic, tylko na śmierć trzeba czekać" - opowiada żona. - Kazali do domu go zabierać, żeby umarł. Jak go 19 lat temu położyłam do łóżka, tak leżał. W sufit patrzył.

Grzebscy mieszkali wtedy w starym kolejowym bloku, na trzecim piętrze. Żona nie radziła sobie ze znoszeniem wózka po schodach, więc cały czas przebywał w domu.

- Zresztą - wspominają oboje - do wózka trzeba go było przywiązywać, bo nie umiał siedzieć. Tylko leżał bezwładnie.

Świadomy wszystkiego

- Ale byłem świadomy wszystkiego, co się wokół mnie działo. W końcu na okrągło oglądałem też telewizję - uśmiecha się filuternie.

Od dwóch lat mieszkają w nowoczesnym, eleganckim i wygodnym mieszkanku na parterze. W nowym bloku pan Jan odżył. Mógł przez okno i balkon oglądać ludzi, drzewa i samochody.

Gertruda Grzebska jest niezwykle skromną kobietą, lecz jest również bohaterką tego cudu. Nie mówi o siniakach, jakie nosi na ciele, poobijana od wózka. Nie mówi o latach opieki i wyrzeczeń i ciągłego wycierania z ust męża śliny.

- Żona poznała mój język, kiedy byłem w śpiączce - mówi pan Jan, ale żona mu przerywa. - Bełkotał coś, a my udawaliśmy, że rozumiemy - śmieje się.

- Żona wiedziała, że kiedy milczę i nawet nie mruczę, to znaczy, że się złoszczę - ciągnie dalej Jan Grzebski.

Pani Gertruda z oczu czytała, czy mąż chce jeść, czy pić.

W październiku Jan Grzebski zachorował na zapalenie płuc. Kiedy trafił do działdowskiego szpitala, wziął się za niego Wojciech Pstrągowski (48 l.), kierownik działu rehabilitacji z 25-letnim doświadczeniem.

- Rozpoczęliśmy ćwiczenia i zdarzył się cud - uśmiecha się i mówi, że na ten cud składa się profesjonalizm i cierpliwość. Przypomniałem mu, że ma ręce i nogi. W dniu, w którym pan Jan stanął na nogi (a było to w kwietniu) przebudził się jego umysł. Wtedy zaczął mówić pełnymi zdaniami, zrozumiale.

- Co to była za radość! - wspomina żona. - Na stole miejsca nie starczyło na kubki z kawą. Dzieci się zeszły, wnuki, a mamy ich aż jedenaścioro. Najbardziej z powrotu do życia dziadka cieszy się wnuczka Oleńka (11 l.). Kiedyś, kiedy dziadek był jeszcze rośliną, napisała wypracowanie, że najbardziej marzy o tym, aby pójść z dziadziusiem na spacer.

- Wierzę, że to się spełni - mówi Jan. Przypomina, że kiedy leżał bezwładnie i przychodziły wnuki, wołał za nimi w swoim języku: "Tak bardzo chciałbym pobiec z wami!".

Pan Jan odzyskał uśmiech i chęć do życia, ale najbardziej żałuje, że stało się to tak późno.

Dlaczego tak późno podjęto decyzję o rehabilitacji? - Nie do mnie to pytanie - mówi Pstrągowski. Być może stwierdzono że po tylu latach sprawności już nie odzyska. Gertruda Grzebska odpowiada na to:

- Nikt wcześniej nie reagował, bo nikomu się nie skarżyłam.

Uczy się siebie

Kiedy Jan Grzebski kilka tygodni temu zobaczył po raz pierwszy świadomie siebie w lustrze, przeraził się:

- Patrzę, buzia czerwona, oczy dzikie, a ja taki wysoki. Teraz przyzwyczaiłem się do siebie. Nadrabiam stracony czas. Dużo czytam. Wczoraj byłem na spacerze. Sąsiedzi z klatki pomagali nieść wózek. W Polsce jest teraz lepiej, bo kiedy wszedłem do sklepu, dostałem oczopląsu. Wszystko jest! No i ja samodzielnie mogę wypić kawę. Żona mi powiedziała: "Janek, bierz się za robotę, teraz ty będziesz się mną zajmował".

Dziękujemy telewizji Polsat za współpracę

Jego żona wykonała katorżniczą pracę

Dr Bogusław Poniatowski, dyrektor Szpitala Klinicznego w Białymstoku, specjalista chorób wewnętrznych, kardiologii i medycyny ratunkowej:
- Jak pracuję 30 lat w zawodzie, nie spotkałem się nigdy z takim przypadkiem. I właśnie dlatego, że jest to tak niecodzienne zjawisko, trzeba je dokładnie sprawdzić. Bez względu na to, czy człowiek był sparaliżowany czy w śpiączce, niesamowite jest to, w jakim stanie po 19 latach jest jego organizm. Jeżeli rzeczywiście zajmowała się nim wyłącznie żona, to wykonała kawał katorżniczej pracy. Przede wszystkim człowieka unieruchomionego trzeba przynajmniej co godzinę przekładać w inną pozycję. Inaczej błyskawicznie zrobią się odleżyny. A stąd tylko krok do infekcji, zapalenia płuc, a nawet sepsy. Podobnie jest z potrzebami fizjologicznymi i higieną. Najdrobniejsza infekcja jamy ustnej może tu być śmiertelna.

Jeżeli to wszystko prawda, to ta kobieta przez 19 lat wykonywała pracę doświadczonego sztabu ludzi z oddziału intensywnej terapii. Tylko dzięki temu mężczyzna może marzyć o powrocie do w miarę normalnego życia.

Tego nie widział

Grubej kreski Mazowieckiego
W 1989 roku premier Tadeusz Mazowiecki ogłosił z sejmowej trybuny, że nowa Rzeczpospolita nie będzie rozliczać przeszłości PRL.

Prezydentury ministra sportu
W 1995 roku prezydentem RP zostaje minister sportu w ostatnim rządzie PRL, b. członek PZPR Aleksander Kwaśniewski.

Wpadek biało-czerwonych
Po 16 latach nieobecności polscy piłkarze znów zagrali na mistrzostwach świata. W 2002 roku w Korei nie wyszli z grupy. W 2006 roku w Niemczech było tak samo...

Popularnych polskich seriali
Pan Jan ma do nadrobienia braki w oglądaniu popularnych seriali. Nie wie np. kim są Mostowiakowie z "M jak miłość".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki