Pan Grzegorz leżał w sterylnym, odizolowanym od świata pokoju. Musiało tak być, by nie doszło do infekcji. Inaczej przeszczep zostałby odrzucony. Nawet rodzina nie miała do mężczyzny dostępu. Operowany mężczyzna doskonale wiedział, jak blisko był śmierci.
>>> Pierwszy na świecie PRZESZCZEP MACICY - matka odda macicę córce, by mogła zajść w ciążę
Tragiczny wypadek, w którym stracił twarz, wydarzył się 23 kwietnia 2013 roku. Lekarze zaczęli wyścig o jego życie. Najpierw chirurdzy we Wrocławiu próbowali wszczepić mu jego własne tkanki. Nie udało się to jednak. Wtedy do gry wkroczył zespół z Gliwic, w skład którego wchodzi... 70 specjalistów.
Kim jest dawca przeszczepionej twarzy?
Lekarze wiedzieli, że będą musieli przeprowadzić pierwszą w Polsce operację przeszczepu twarzy. Zaczęli szukać dawcy. A to było niełatwe. Oprócz zgodności tkankowej - jak przy innych przeszczepach - tu dawca musi być tej samej płci, w podobnym wieku, i mieć w miarę podobną twarz do operowanego.
- Liczy się kształt nosa, a nawet kolor czy tekstura twarzy - wyliczał prof. Adam Maciejewski, szef zespołu, który przeszczepił twarz.
Na takiego dawcę zwykle czeka się latami. Tym razem ekipa miała szczęście. Znalazł się dawca z Białegostoku. Jego rodzina zgodziła się na przeszczep i transport helikopterem. 15 maja o 6 rano lekarze z Gliwic zaczęli operację. Zabieg trwał 27 godzin. W tym czasie ekipa profesora Maciejewskiego w perfekcyjny sposób łączyła tkanki, nerwy i naczynia krwionośne. Operacja się udała.
Po tygodniu od operacji, pan Grzegorz mógł już dać znać rodzinie przez szybę, że czuje się dobrze. Podnosiłó kciuk w górę, w charakterystycznym geście.
Lekarze byli dumni ze swej pracy. To była nie tylko pierwsza tego typu operacja w Polsce. Była też pierwszą na świecie, wykonywaną pod taką presją. Gdyby się nie udała, pan Grzegorz by zmarł.