Jadwiga i Andrzej N. mieszkali z państwem L. od trzech lat. Małżeństwo tolerowało partnera Jadwigi, mimo że ten ciągle wszczynał awantury.
Gdy kobieta rzuciła pieniacza, w ich domu został kłopotliwy lokator - Andrzej N. Ani myślał się wyprowadzić. Gdy delikatne sugestie nie pomagały, zniecierpliwione małżeństwo po prostu wystawiło mu walizki przed drzwi. Andrzej N. się wyprowadził.
Tułał się po znajomych, ale żądza zemsty na dobroczyńcach nie dawała mu spokoju. Wreszcie zapukał do ich drzwi... - Ostatni raz widzieliśmy sąsiadów w ubiegły czwartek. Zaniepokoiło nas, że od trzech dni się u nas nie pojawiali - mówią Marianna (58 l.) i Mieczysław (62 l.) Matlakiewicz, sąsiedzi.
- W poniedziałek byliśmy już bardzo zaniepokojeni, zawiadomiliśmy policję. Wtedy nasze obawy się potwierdziły - dodaje smutno pan Mieczysław. Policjanci w mieszkaniu natknęli się na ich ciała. Głowa Piotra była roztrzaskana, jak potem stwierdzono - zginął od ciosów obuchem siekiery.
Rozległy siniak na szyi Pelagii nie pozostawiał wątpliwości, że kobieta została uduszona. Morderca przykrył jej ciało kołdrą. Policja nie miała problemu z wytypowaniem i schwytaniem Andrzeja N. Bandyta przyznał się do zabójstwa.