Kanał na ulicy Długiej przed katedrą Wojska Polskiego. Dzięki uprzejmości Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji do otwartego włazu wchodzi kpt. Andrzej Rumianek (82 l.) ps. Tygrys. Ubrany w niemiecką bluzę maskującą, taką, jaką powstańcy zdobyli 65 lat temu w niemieckich magazynach wojskowych na Stawkach. "Tygrys" ostrożnie stawia stopy na stopniach. Po chwili znika w otchłani starego kanału burzowego.
- To dla mnie przyjemność - mówi podekscytowany kapitan Rumianek. - Wtedy to była walka o życie, a teraz turystyka - uśmiecha się, a oczy błyszczą mu z emocji.
1 sierpnia 1944 r. szesnastoletni Andrzej Rumianek zostaje wcielony do zgrupowania AK "Róg". Wraz z batalionem "Bończa" walczy na placu Zamkowym, Nowym Zjeździe, Piwnej, Rynku Starego Miasta. Pod koniec sierpnia kończy się amunicja. Powstańcy dostają nakaz ewakuacji. - Wchodziliśmy do kanałów włazem na placu Krasińskich, by przebić się do Śródmieścia - wspomina Andrzej Rumianek. Pamięta, że pod ziemię wchodził po zmierzchu. - Szło nas kilkadziesiąt osób. Bardzo powoli. Musieliśmy być bardzo cicho - dodaje. Na górze stali Niemcy. Uzbrojeni po zęby hitlerowcy tylko czyhali, by usłyszeć szmer w kanale. Wiedzieli, że tamtędy uciekają Polacy. Wędrówka na granicy życia i śmierci trwała kilka godzin.
- Przeszliśmy pod Miodową, Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem. Gdy wychodziliśmy z kanałów na Wareckiej, świtało. Byliśmy szczęśliwi, że udało nam się ominąć Niemców. Kanały ocaliły nasze życie - dodaje wzruszony.
Potem walczył w Śródmieściu - na Brackiej, Chmielnej, Pierackiego i Nowym Świecie. Pod koniec września jego oddział stacjonował w gmachu poczty przy placu Napoleona. - Tam zastała mnie kapitulacja. Dowódca kazał zerwać biało-czerwone opaski, by uniknąć rozstrzelania - wspomina wychodząc z kanału na Długiej.