Tylko dlatego, że chciała cieszyć się wolnością jak każdy człowiek, straciła swoje jedyne źródło utrzymania. Rok temu Mariola Papiewska (52 l.) z Łodzi straciła nogi. By żyć normalnie, zamieniła mieszkanie w bloku bez windy, w którym była odcięta od świata, na mniejsze, ale za to takie, z którego może wyjść na spacer. Niestety, z tego powodu ośrodek pomocy społecznej odebrał jej zasiłki...
Pani Mariola przeszła operację w sierpniu zeszłego roku. Od tamtej pory była uwięziona w czterech ścianach. Nie miał kto jej znieść z wózkiem inwalidzkim. Zaczęła szukać innego lokum. Znalazła pokoik z kuchnią w bloku z windą. W sumie 27 metrów kwadratowych, czyli o 10 metrów mniej niż poprzednie mieszkanie. Wprowadziła się. - Moi kontrahenci dopłacili mi różnicę. Za metr tysiąc złotych. Dostałam więc 10 tysięcy. Te pieniądze muszę zainwestować w dostosowanie mieszkania do moich potrzeb - tłumaczy.
Niestety, urzędnicy uznali, że... ta kwota to zarobek pani Marioli i wliczyli ją do jej dochodu. Wyszło im, że średnio w ciągu ostatnich trzech miesięcy zarabiała... 3500 złotych. I pozbawili jej wszystkich zasiłków. - Dostawałam 460 złotych tzw. zasiłku celowego, miałam też przyznany dodatek mieszkaniowy w kwocie 160 złotych. To były jedyne źródła mojego utrzymania - żali się.
- Niestety, takie są przepisy - rozkłada ręce Otta Więckowska-Czekalska (52 l.), kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Łódź - Widzew. - Próbowaliśmy znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji, ale nie dało rady. Musieliśmy wliczyć te 10 tysięcy do dochodu - tłumaczy.