Pod koniec maja pani Kasia nagle zaczęła krwawić i spędziła trzy tygodnie w szpitalu. Lekarze uspokajali, że wszystko będzie dobrze. Kiedy jednak pod koniec czerwca pojawiły się silne bóle brzucha, pan Mirosław zabrał żonę na prywatną wizytę.
Tam pani Kasia dostała skierowanie do szpitala w Kędzierzynie-Koźlu (woj. dolnośląskie). - Byłem zdziwiony, że kazali jej rodzić naturalnie, bo od samego początku Kasia miała łożysko przodujące i ginekolog zapewniał, że przeprowadzi cesarskie cięcie - opowiada. Po prawie dobie męczarni pani Kasia nagle straciła przytomność. I dopiero wtedy lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Mała Hania cudem przeżyła zabieg. Jej mama niestety nie.
- Chcę wiedzieć, kto jest winny śmierci mojej żony - mówi pan Mirosław, który złożył zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo już trwa, a szpital nie chce sprawy komentować.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail